Dyrektor placówki Wiesława Nadwodna twierdzi, że świąteczne "wypady" są dla dzieci bardzo pożyteczne. Mogą one sprawdzić, jak funkcjonuje rodzina. "W końcu wyjdą kiedyś z naszych domów i będą musiały żyć w podobnym środowisku" - podkreśla Wiesława Nadwodna.
Zanim wychowankowie trafią do obcych rodzin, pracownicy domu dziecka przeprowadzają wywiad środowiskowy. Podobną akcję placówka przeprowadziła na Wielkanoc. Dyrektor zaznacza, że dzieci wróciły zadowolone. Dwie rodziny pozostają z dziećmi od tego czasu w stałym kontakcie i zabierają je na wakacje i weekendy. Podobnie dzieje się w niektórych stołecznych placówkach - pisze "Życie Warszawy". Od kilku lat wychowankowie domu dziecka przy ul. Jaktorowskiej spędzają święta u zaprzyjaźnionych z placówką rodzin.
Nie brak jednak opinii, że takie jednorazowe, świąteczne akcje to błąd - zauważa dziennik. Dyrektor domu dziecka przy ul. Podmokłej Grażyna Rolicka-Mikołajczyk podkreśla, że jej wychowankowie to nie prezenty pod choinkę. Zwraca uwagę, że Święta Bożego Narodzenia to bardzo specyficzny czas. Dzieci z domów dziecka w szczególny sposób odczuwają wtedy swoją inność. Marzą o własnym domu i rodzinnym cieple. Wysyłanie ich do osób, które często traktują to jako jednorazowe spotkanie, niepotrzebnie rozbudza ich nadzieje na własny dom - twierdzi dyrektor Rolicka-Mikołajczyk.
Psycholog Andrzej Samson twierdzi jednak, że takie wyjazdy pozwalają wychowankom domów dziecka wyjść z zamkniętego środowiska, nawiązać nowe kontakty, zdobyć doświadczenia.
iar/Życie Warszawy/miszcz/em