Dzisiaj spodziewane są nowe brytyjskie propozycje w sprawie budżetu UE na lata 2007-2013, wtedy też rozpocznie się w Brukseli sesja 25 przywódców państw członkowskich - poinformowały PAP źródła brytyjskie. Do tego czasu Brytyjczycy prowadzą dwustronne rozmowy z krajami najbardziej krytycznymi wobec dotychczasowych propozycji.
I to od efektu tych rozmów strona brytyjska uzależnia ewentualne zmiany w swej propozycji.
Wszyscy oczekują zmian w kwestii rabatu brytyjskiego, czyli kilkumiliardowej ulgi we wpłatach Londynu do unijnej kasy.
"Muszą być uwolnione pieniądze i wyższy poziom wydatków" - tłumaczył unijny dyplomata. - Tak by zaspokoić roszczenia nowych krajów członkowskich, a zwłaszcza Polski".
"Wszyscy muszą zrobić jakiś ruch" - powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barrso, wchodząc rano do siedziby Rady UE, gdzie toczą się obrady szczytu.
"My także musimy wykazać się jakąś elastycznością" - powiedział w wywiadzie dla radia BBC szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw.
W czwartek unijnym przywódcom nie udało się zbliżyć stanowisk. Opuszczając po 23.00 miejsce obrad byli zgodni co do jednego: porozumienie albo zostanie zawarte w piątek, albo wcale.
Premier Kazimierz Marcinkiewicz tłumaczył, że Wielka Brytania tylko teraz, kiedy przewodniczy UE, będzie skłonna pójść na ustępstwa w sprawie swojego rabatu. Osiągnięcie porozumienia, nawet kosztem rabatu, przedstawi brytyjskiej opinii publicznej jako sukces swojego przewodnictwa w Unii.