Szefowa 2-go wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej Elżbieta Gielo nie chciała mówić o szczegółach argumentacji, którą posłużono się w uzasadnieniu odwołania. Powiedziała jedynie, że prokuratura nie zgadza się ze stanowiskiem sądu, że czyn Rywina był usiłowaniem oszustwa, a nie płatną protekcją. Prokuratura nie godzi się także z wyskością orzeczonej kary.
Nieoficjalnie wiadomo, że dziś apelację od wyroku 2 i pół roku więzienia dla Rywina złożą także jego obrońcy. W trakcie procesu pierwszej instacji przekonywali sąd, że ich klient jest niewinny.
Rywin był oskarżony przez prokuraturę o płatną protekcję, za co groziło mu do 3-ch lat więzienia. Prokuratura oskarżyła go o to, że w lipcu 2002 roku - powołując się na swoje wpływy - zaproponował spółce "Agora", że doprowadzi do korzystnych dla niej zmian ustawowych za łapówkę w kwocie 17 i pól mln dolarów.
O tym, że Lew Rywin próbował wręczyć łapówkę Agorze, napisała - pod koniec grudnia 2002 roku "Gazeta Wyborcza". W artykule "Ustawa za łapówkę" opisano wizytę Rywina u redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" - Adama Michnika, podczas której producent filmowy złożył Agorze propozycję zapłacenia 17,5 mln dolarów łapówki. W zamian Lew Rywin miał obiecać załatwienie korzystnych dla spółki zmian w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Zmiany miały umożliwić Agorze kupno telewizjii "Polsat", a pieniądze z łapówki miały być przekazane na użytek SLD. Według "Gazety Wyborczej" Rywin powoływał się na swoje ustalenia z premierem Leszkiem Millerem, obiecując, że niekorzystne dla Agory zapisy zostaną usunięte z ustawy o radiofonii i telewizji. Twierdził, że za jego ofertą stoją ludzie "trzymający władzę"
Sprawę badała specjalnie powołana sejmowa komisja śledcza.