Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Warszawska Prokuratura Apelacyjna odwołała się od wyroku sądu, który skazał Lwa Rywina

0
Podziel się:

Warszawska Prokuratura Apelacyjna formalnie odwołała się od wyroku sądu okręgowego, który w kwietniu orzekł karę 2 i pół roku więzienia dla producenta filmowego Lwa Rywina. Sąd skazał Rywina za oszustwo, a nie za protekcję jak chciała podczas procesu prokuratura.

Szefowa 2-go wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej Elżbieta Gielo nie chciała mówić o szczegółach argumentacji, którą posłużono się w uzasadnieniu odwołania. Powiedziała jedynie, że prokuratura nie zgadza się ze stanowiskiem sądu, że czyn Rywina był usiłowaniem oszustwa, a nie płatną protekcją. Prokuratura nie godzi się także z wyskością orzeczonej kary.

Nieoficjalnie wiadomo, że dziś apelację od wyroku 2 i pół roku więzienia dla Rywina złożą także jego obrońcy. W trakcie procesu pierwszej instacji przekonywali sąd, że ich klient jest niewinny.

Rywin był oskarżony przez prokuraturę o płatną protekcję, za co groziło mu do 3-ch lat więzienia. Prokuratura oskarżyła go o to, że w lipcu 2002 roku - powołując się na swoje wpływy - zaproponował spółce "Agora", że doprowadzi do korzystnych dla niej zmian ustawowych za łapówkę w kwocie 17 i pól mln dolarów.

O tym, że Lew Rywin próbował wręczyć łapówkę Agorze, napisała - pod koniec grudnia 2002 roku "Gazeta Wyborcza". W artykule "Ustawa za łapówkę" opisano wizytę Rywina u redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" - Adama Michnika, podczas której producent filmowy złożył Agorze propozycję zapłacenia 17,5 mln dolarów łapówki. W zamian Lew Rywin miał obiecać załatwienie korzystnych dla spółki zmian w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Zmiany miały umożliwić Agorze kupno telewizjii "Polsat", a pieniądze z łapówki miały być przekazane na użytek SLD. Według "Gazety Wyborczej" Rywin powoływał się na swoje ustalenia z premierem Leszkiem Millerem, obiecując, że niekorzystne dla Agory zapisy zostaną usunięte z ustawy o radiofonii i telewizji. Twierdził, że za jego ofertą stoją ludzie "trzymający władzę"

Sprawę badała specjalnie powołana sejmowa komisja śledcza.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)