Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Wpływ wojny irackiej na Polskę

0
Podziel się:

W mijającym tygodniu wydarzenia gospodarcze zdominowane zostały przez wojnę w Iraku oraz plany „reform” prof. Grzegorza Kołodki. Pierwsze wydarzenie paradoksalnie wywołało póki co same gospodarcze pozytywy. Ceny ropy naftowej spadły prawie o 20%, OPEC zamiast o zwiększeniu wydobycia, zaczął przebąkiwać nieśmiało o jego redukcji gdyby notowania spadły poniżej 22 USD za baryłkę. Złoty osłabił się do rekordowego poziomu wobec EUR, co stwarza bardzo dogodne warunki dla polskiego eksportu.

Euforia wojenna nie pozostała także bez echa dla notowań giełdowych – głównie za oceanem. Nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął w tym miejscu od głośnego "krakania". Oczywiście zgadzam się, że póki co jest dobrze i przy całym szeregu minusów wojna przyniosła - z naszego polskiego punktu widzenia - więcej plusów. Jednak wojna jeszcze się nie skończyła, a jej koszty z dnia na dzień rosną. Dzięki niej zyskaliśmy nie tylko życzliwych sojuszników, lecz także mniej lub bardziej zaprzysięgłych wrogów.

Po pierwsze nasza struktura handlu zagranicznego opiera się przede wszystkim na Niemczech i Francji. Podobnie większość inwestycji zagranicznych w naszym kraju. Te właśnie kraje najgłośniej krzyczały przeciw wojnie i one w najmniejszym stopniu skorzystają na jej udanym zakończeniu. Francja zaczyna nawet delikatnie przypominać, że może na dłużej zablokować niektórym krajom członkostwo w UE. Istnieje wyraźne niebezpieczeństwo takiego scenariusza, a na to nasz rząd jest kompletnie nieprzygotowany.

Może okazać się, że "krojona" w pośpiechu reforma finansów publicznych – czytaj pospolite ruszenie w podnoszeniu podatków na unijną składkę - okaże się niepotrzebna. I co wówczas? Wówczas nie mamy programu gospodarczego, wszystkie bowiem partie rządzące i opozycyjne akcesję zakładają za pewnik. Jedyne pocieszenie, to powstająca wówczas znacząca nadwyżka w budżecie nie wydanych pieniędzy.

Jak wiemy prof. Grzegorz Kołodko przedstawił swój tajemniczy plan, z którego tak naprawdę nie wynika. Pojawia się począwszy od 2004 roku "tajemnicza luka" 10 mld zł rocznie oraz deficyt budżetowy na poziomie 40 mld zł co roku, jako nowa świecka tradycja. Dług publiczny nie rośnie w tym planie tylko dlatego, że niewiarygodnie (to dobre określenie) wzrasta gospodarka. Tempo jej wzrostu ma przekroczyć za dwa lata 5,5%. A wszystko to przy najwyższych (traktowanych sumarycznie) składkach i podatkach w Europie.

Wróble ćwierkają, że luka ma być pokrywana przez NBP z tzw. rezerwy rewaluacyjnej. Jeśli rząd utrzyma się do stycznia – marca 2004 roku, to zapewne plan się uda. Opozycja jednak zapewne będzie chciała do tego nie dopuścić i odrzucić budżet na rok 2004.

Tymczasem wzrost produkcji rok do roku w lutym pomimo wyraźnego wzrostu kursu EURO nie przekroczył 5% i kształtował się na podobnym poziomie co jak konsumpcji. Czyżby dynamika eksportu była tak naprawdę coraz słabsza? Wiele na to wskazuje, że jej potencjał się powoli wyczerpuje. Strach pomyśleć, co będzie jak EURO zacznie się umacniać, np. po wojnie. Warto zwracać uwagę, że w obecnej dynamice wzrostu eksportu wiele zawdzięczamy korzystnemu kształtowaniu się kursu EURO/USD.

Z miesiąca na miesiąc rośnie za to import – chociaż dla niego akurat obecne zmiany kursu EURO/USD są niekorzystne. Jednak obniżki stóp procentowych pozwalają na niwelowanie tego efektu. Wg mnie tendencja w imporcie jest znacznie mocniejsza i stabilniejsza niż w eksporcie. Import rośnie wolniej, ale jego wzrost ma trwalsze podstawy.

Na koniec krótka prognoza. Dzisiaj rano pojawiły się pierwsze sygnały o znalezieniu nie tylko broni chemicznej, ale i całego 40 ha kompleksu przemysłowego zamaskowanego na pustyni produkującego tą broń. Jeśli to prawda – to większość argumentów przeciwników wojny (Francji, Niemiec) nie istnieje. Pojawia się natomiast pytanie - jak zareaguje EURO? Daje dużo szans na osłabienie kosztem USD i na podtrzymanie wzrostów na giełdach – wojna może okazać się słuszna.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)