Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Zagrożenie demograficzne dla Polski

0
Podziel się:

Pierwsze wstępne wyniki spisu powszechnego, napawają mnie prawdziwym przerażeniem i troską o przyszłość naszego kraju(...) Liczba ludności wieku przedprodukcyjnego spadnie z 8 mln do 6 mln. Oznacza to szalone kłopoty z niewydolnością systemu ubezpieczeń społecznych, a dane z ostatniego spisu wskazują, że nawet czarne scenariusze okażą się zbyt optymistyczne

Dziś chciałbym powrócić do informacji z ubiegłego tygodnia, która wg mnie nie odbiła się zbytnio szerokim echem, została zbagatelizowana, a nie powinna. Tematem ostatnich dni były zamieszki w Ożarowie, głodówki w górnictwie, symboliczne obniżenie stóp procentowych, a w sobotę i niedzielę dynamiczny wzrost eksportu i importu, które pobiły swoje roczne maksima. Do tych tematów będzie jednak jeszcze powrócić, dzisiaj zwrócę uwagę pierwsze wstępne wyniki spisu powszechnego, bowiem one napawają mnie prawdziwym przerażeniem i troską o przyszłość naszego kraju.

Ale zacznijmy od początku. Wg danych spisowych jest nas 38 mln 300 tys. obywateli. A powinno być według wyliczeń szacunkowych, dokonywanych co roku na podstawie liczby zgonów i urodzeń oraz ruchów migracyjnych o co najmniej 330 tysięcy więcej. Tak przynajmniej wynika porównując dane spisowe i dane z bilansu ludności. Autorzy spisu zapewniają przy tym, że wśród tych 38,3 mln obywateli uwzględniono także bezdomnych. Gdzie zatem w ciągu ostatnich czterech lat podziało się 300 tys. osób, średnio 75 tys. rocznie. Zwracam uwagę, że liczba 38,3 mln dotyczy maja 2002, obecnie może być nas ok. 40 tys. mniej – jakieś 38 mln 260 tys. mieszkańców. Czy ktoś kradnie Polaków ?

Otóż nie. Prawdopodobnie brakujące osoby wyemigrowały na stałe nieoficjalnie z kraju. Skala emigracji ekonomicznej jest więc dużo, dużo większa niż to się oficjalnie rejestruje. Oficjalnie wyjeżdża nas 20-40 tys. obywateli rocznie. Tendencja nasila się z roku na rok z uwagi na pogarszającą się sytuację ekonomiczną. Naprawdę jednak emigruje ok. 100 – 120 tys. osób rocznie. Osób przeważnie młodych, wykształconych, przedsiębiorczych, którzy są potencjalnymi płatnikami podatków i składek. Pozostają biorcy.

Kolejny milion obywateli dłużej niż 2 miesiące pozostaje za granicą, ale formalnie pozostaje na stałe jako mieszkańcy Polski. Pewna część z nich stanie się z czasem emigrantami. De facto więc w Polsce na stałe żyje ok. 37,3 mln osób. Taki ubytek ludnościowy niebawem wpłynie na naszą gospodarkę.

Według prognoz demograficznych, systematycznie spada w Polsce liczba urodzeń. Obecnie kształtuje się ona poniżej 400 tys. osób. Mówi się o stopniowym spadku tej liczby w roku 2030 i dalszego spadku do ok. 280 tys. w roku 2050. Myślę, że prognoza ta zostanie zweryfikowana w dół, na skutek dalszego spadku dzietności kobiet i emigracji części młodych matek za granicę. A jeszcze w 1984 roku urodzenia sięgały 700 tys., nie było tak źle w 1990 roku – pomimo kryzysu okresu transformacji rodziło się rocznie 540 tys. noworodków.

Za to nieprzerwanie od lat 70-tych rośnie liczba zgonów. Obecnie sięgnęła ona 400 tys. osób i zrównała się z liczbą urodzeń. Ale już w 2030 roku przekroczy liczbę 450 tys. i to tylko dlatego, że wydłuża się przeciętna długość życia. Obecnie wynosi ona 78/71 lat w zależności od płci. W 2030 roku sięgnie granicy 83/75 lat i dalej powoli będzie rosnąć.

Nasze społeczeństwo zacznie tracić na ilości zarówno z tytułu przyrostu naturalnego jak i ruchów migracyjnych. Wyjazd młodych ludzi połączony z coraz niższą płodnością (mamy już niższą płodność niż przeciętna w UE !) i większa liberalizacją ustawy aborcyjnej (integracja z UE), możliwościami nieskrępowanej turystyki aborcyjnej do sąsiednich krajów UE, przyczyni się do dalszego spadku urodzeń. Emigracja obniży udział młodej części społeczeństwa w całości jego struktury.

Zaczniemy szybko się starzeć, zwłaszcza że w wiek poprodukcyjny wejdą kohorty wyżu demograficznego lat 47-60.Proces rozpocznie się już od 2007 roku. Liczba ludności w wieku produkcyjnym obecnie sięgająca 23 mln, w 2030 roku stanowić będzie niecałe 19 mln. Liczba ludności wieku poprodukcyjnego zwiększy się z dzisiejszego poziomu 7 mln do ok. 10-12 mln. Liczba ludności wieku przedprodukcyjnego spadnie z 8 mln do 6 mln.

Oznacza to szalone kłopoty z niewydolnością systemu ubezpieczeń społecznych, a dane z ostatniego spisu wskazują, że nawet czarne scenariusze okażą się zbyt optymistyczne. Obecnie 23 mln pracujących osób utrzymuje ze składek i podatków armię 15 mln niepracujących. Pamiętajmy że wśród tych 23 mln są także bezrobotni i renciści. Za 30 lat 19 mln osób musiało będzie utrzymać 18 mln niepracujących. Wydajność pracy będzie musiała się podnieść o ok. 50%, bez widocznego efektu w postaci poprawy dobrobytu per capita. Oznacza to, że efekt demograficzny będzie pożerał rocznie średnio ok. 1,5 punktu procentowego wzrostu PKB.
Teraz jest to dużo, dużo mniej, ale to obciążenie zaczniemy odczuwać już od 2007 roku.

Podsumowując, bez koniecznych reform czeka nas w przyszłości widmo bankructwo systemu redystrybucji. Ostatnie dane demograficzne jeszcze dobitniej na to wskazują, bijąc wszelkie czarne prognozy demografów. Polityka krótkookresowa może przynieść opłakane skutki, gdyż nie uda się potem szybko odwrócić jej skutków, tak jak nie może urosnąć w 5 lat stary las. Chyba, że jak UE staniemy się masowym importerem obywateli z Azji.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)