Profesor Andrzej Roszkowski podkreśla, że w świetle prawa obowiązującego 13 grudnia 1981 roku złamano prawo. Przypomina, że konstytucja PRL przewidywała, że stan wojenny można wprowadzić w przerwie między sesjami parlamentu. Tymczasem wówczas trwały obrady Sejmu. Po drugie Rada Państwa dowiedziała się o wprowadzeniu stanu wojennego po fakcie i zaakceptowała dekret już po jego ogłoszeniu.
Historyk uważa, że zeznania polityków zagranicznych - między innymi Michaiła Gorbaczowa - których przesluchanie nakazał sąd, niewiele wniosą do sprawy. Mogą jedynie wpłynąć na ewentualny wymiar kary. Okolicznością łagodzącą dla generała Jaruzelskiego może być realne zagrożenie sowiecką interwencją. Na niekorzyść generała powinny oddziaływać zeznania, które odrzucałyby taką możliwość. Jednak zdaniem profesora Roszkowskiego, nie ma to wpływu na ustalenie czy złamano wówczas prawo.
Zdaniem Sądu Okręgowego w Warszawie, w materiale dowodowym skierowanym przez IPN do sądu w sprawie stanu wojennego znajdują się "istotne uchybienia", braki i luki. Sąd uznał, że IPN zanim skieruje sprawę do sądu powinien przede wszystkim powołać zespół biegłych historyków w celu wydania aktualnej, a nie sprzed 1995 roku, opinii na temat okoliczności wprowadzenia stanu wojennego. Sąd nakazał też IPN-owi przesłuchanie szeregu świadków - obywateli Polski, jak i tych zagranicznych, między innymi Michaiła Gorbaczowa, Margaret Thatcher, Helmuta Schmidta. W sumie kilkadzudziesięciu osób.