Zdaniem prokuratorów z Instytutu Pamięci Narodowej, były ubek miał biciem wymuszać zeznania na działaczach opozycyjnych.
Chodzi o wydarzenia z 1949 roku, kiedy zatrzymano i przesłuchano kilka osób z opozycyjnej organizacji Szeregi Młodzieżowe. Jak relacjonuje prokurator Romuald Ignatiew, Janusz M. miał przesłuchiwać przynajmniej dwóch z zatrzymanych młodych mężczyzn. A podczas przesłuchania jednego z nich, w celu uzyskania zadowalających zeznań miał bić do nieprzytomności skórzanym pejczem.
Oskarżony twierdzi, że nie przesłuchiwał pokrzywdzonego, a jedynie protokokołował jego zeznania.
Jak tłumaczy, wykonywał jedynie polecenia naczelnika trzeciegp Wydziału Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Stanowczo jednak zaprzecza, jakoby miał kogokolwiek bić podczas przesłuchań.
Pokrzywdzony, który zeznawał dziś w charakterze świadka, podkreśla, że nie pamięta dokładnie, kto go pobił podczas przesłuchania. Jak mówi, z pewnością był to funkcjonariusz mundurowy w stopniu podporucznika. Nie jest pewien, czy był to Janusz M., ale rozpoznał go wśród kilkudziesięciu zdjęć, jakie przedstawiono mu w IPN-ie.
Były funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa Janusz M. ma teraz 82 lata. Nigdy do tej pory nie był karany.
Kolejna rozprawa odbędzie się za miesiąc. Wtedy w charakterze świadków sąd przesłucha innego ówczesnego więźnia oraz funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa.