Wiceminister gospodarki Paweł Poncyliusz poinformował, że Polska i Komisja różnią się i to znacznie, jeśli chodzi o redukcję instalacji. Bruksela nalega, by punktem wyjścia była rzeczywista sytuacja stoczni, tymczasem polski rząd chce, by brać pod uwagę 100-procentowy potencjał, którego zresztą stocznie nie wykorzystują - przyznał wiceminister gospodarki.
Wiadomo jednak, że mniejsze ograniczenie mocy to większa zdolność produkcyjna, co może mieć kluczowe znaczenie przy szukaniu inwestora dla stoczni. Paweł Poncyliusz podkreślił, że konieczny jest więc taki kompromis, który usatysfakcjonuje Komisję, a z drugiej strony pozwoli stoczniom być firmami rentownymi.
Wiceminister gospodarki dodał, że najłatwiej jest o kompromis w sprawie ograniczenia mocy produkcyjnych stoczni Gdynia. Ona sama zaproponowała zamknięcie małego doku. "Trochę większy kłopot jest w Szczecinie i w Gdańsku, gdzie cięcia proponowane przez Komisję spowodują, że będzie kłopot w nazywaniu firmy stocznią" - podkreślił wiceminister.
Jeśli Polska nie porozumie się z Komisją Europejską i ta nie zatwierdzi rządowego wsparcia, wtedy stocznie będą musiały zwrócić pieniądze, które dostały z budżetu państwa. A to może oznaczać ich bankructwo.