O tym, że polskie wybrzeże kryje setki wraków, w większości niezwykle ciekawych z punktu widzenia historycznego i archeologicznego, nie trzeba nikogo przekonywać. Mimo to jak dotąd ani jeden z nich - nawet te najstarsze i najcenniejsze - nie został wpisany do rejestru zabytków czy też objęty należytą kontrolą konserwatorską. Owszem, przez lata podejmowano próby, ale za każdym razem kończyły się one porażką - czytamy w dziennku.
Dopiero teraz - jak pisze gazeta - archeologom podwodnym z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku udało się przejąć część obowiązków leżących dotąd w gestii konserwatora zabytków. "Czekaliśmy na te uprawnienia od lat. Potrzebujemy jeszcze procedur umożliwiających egzekwowanie nowych przepisów" - mówi Iwona Pomian z CMM.
Dziennik podkreśla, że do zrobienia jest bardzo wiele. Grupy nurków szabrują bowiem wraki ze wszystkich możliwych do wyciągnięcia przedmiotów. Najlepszym na to przykładem był los telegrafu maszynowego ze statku "Margareta", który w ubiegłym roku zniknął dosłownie w kilka dni, pomiędzy sondażowymi nurkowaniami muzealników. "Margareta" to wierzchołek góry lodowej. Wyciągane są elementy kilkusetletnich drewnianych wraków - informuje "Gazeta Wyborcza".
Więcej o walce z podwodnymi szabrownikami - w dzisiejszym wydaniu dziennika.
Gazeta Wyborcza/jędras