Lech Wałęsa nie weźmie udziału we mszy w Bazylice świętej Brygidy ani nie będzie uczestniczył w uroczystościach pod pomnik Poległych Stoczniowców. Mówi, że nie chce być na oficjalnych uroczystościach z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz innych osób, które - jak to ujął - zawłaszczyły sobie solidarnościowe zwycięstwo. Uroczystości nie zamierza oglądać nawet w telewizji.
Były przywódca Solidarności uważa, że na uroczystościach będą popisy tych, którzy - jak się wyraził - wtedy siedzieli pod ławkami, a teraz udają bohaterów. "Jeśli ktoś mnie pomawiał, oskarżał, a teraz gra bohatera, to jakby to wyglądało, trzeba by się było z tego jakoś rozliczyć"- mówił były prezydent.
Lech Wałęsa już kilka lat temu deklarował, że będzie uczestniczył tylko w okrągłych rocznicach. Nie wykluczył, że z dawnymi kolegami z czasów sierpniowej walki spotka się ramię w ramię dopiero za dwa lata - w 30 rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych.
Anna Walentynowicz - podobnie jak inny działacz dawnej opozycji Andrzej Gwiazda - od lat nie pojawia się na oficjalnych uroczystościach przygotowywanych przez gdański Zarząd Regionu Solidarności. Jak powiedziała Radiu Gdańsk - zaproszenie dostała, ale z niego nie skorzysta. Walentynowicz uważa, że obecny związek jest to fałszywa "Solidarność", która istnieje od 17 kwietnia 1989 roku. Działaczka wyjaśniła, że Wałęsa zarejestrował nowy związek pod - jak się wyraziła - ukradzioną nazwą, na polecenie generała Czesława Kiszczaka. Jej zdaniem obecna Solidarność nie ma nic wspólnego z ideą Solidarności 80 roku.