Janusz Zemke przyznał, że wprawdzie w materiale komisji likwidacyjnej WSI, przekazanym do Sejmu jest kilka informacji na temat Marka Borowskiego, jednak nie pokrywają się one z tym, co napisał tygodnik "Wprost". Według szefa speckomisji z materiałów wynika, że Markiem Borowskim interesowały się Wojskowe Służby Informacyjne, jako człowiekiem, którego warto by było pozyskać. Jednak w materiale, przekazanym do Sejmu, na który powołują się autorzy tekstu we "Wprost" nie ma żadnego sformułowania o tym, jakoby Marek Borowski pozostawał "na kontakcie" ze służbą bezpieczeństwa- wyjaśnił szef speckomisji.
W artykule napisano, że oficerem prowadzącym Marka Borowskiego miał być oficer o pseudonimie "Nowosz". Tymczasem - jak podkreślił Zemke - w materiałach, przekazanych komisji istnieje taka osoba, ale nie jest to oficer, tylko człowiek z którym należy się kontaktować telefonicznie, w celu uzyskania informacji o Marku Borowskim.
Janusz Zemke podkreślił, że przeciek materiałów na temat Marka Borowskiego nie mógł powstać w komisji parlamentarnej, jak to sugeruje "Wprost", gdyż posłowie nie mieli wiedzy o tym, co napisał tygodnik. Zaznaczył, że prawdopodobnie ktoś spoza komisji parlamentarnej, być może z komisji weryfikacyjnej wprowadza dziennikarzy w błąd i manipulują opinią publiczną
Szef speckomisji podkreślił, że nie jest to pierwszy przypadek - jak to określił - dziwnych przecieków. Wyjaśnił, że listopadzie 2006 roku złożył wniosek do prokuratora wojskowego w sprawie przecieków na temat Milana Suboticia.
