O sytuacji na Kaukazie rozmawiali na nadzwyczajnej naradzie w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych państw NATO. Szefowie dyplomacji krajów członkowskich ostro skrytykowali Rosję za jej działania na Kaukazie. Sekretarz generalny Sojuszu Jaap de Hoop Scheffer wezwał władze w Moskwie do wycofania wojsk z zajmowanych terenów i przestrzegania międzynarodowych zobowiązań.
W obecnej sytuacji - mówił sekretarz generalny - NATO nie może utrzymywać kontaktów z Rosją tak, jak do tej pory. "Współpraca nie może przebiegać tak, jakby nic się nie wydarzyło. Dopóki rosyjskie wojska będą okupować terytorium Gruzji nie sądzę, by zorganizowanie rady NATO-Rosja było możliwe. Nasze przyszłe relacje będą zależeć od konkretnych działań ze strony Moskwy" - mówił po spotkaniu sekretarz generalny Sojuszu.
W podobnym tonie sytuację skomentował szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. "Relacje takie jak do tej pory nie mogą mieć miejsca nie tylko w stosunkach między NATO a Rosją, bo Rosja pokazała nam nową twarz, ale także wewnątrz NATO. Musimy sobie przypomnieć, do czego nasz sojusz służy, i powrócić trochę do jego tradycyjnej roli" - dodał minister Sikorski.
Amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice podkreślała natomiast, że NATO nie pozwoli Rosji na nowy podział Europy na kraje Sojuszu i te spoza Paktu.
Szefowie dyplomacji krajów członkowskich krytykowali Moskwę i wspierali władze w Tbilisi, ale na oficjalnych deklaracjach się skończyło. Gruzja będzie pewnego dnia członkiem Sojuszu - mówili zgodnie sekretarz generalny NATO i Condoleezza Rice. Jednak żadne konkrety nie padły. Nie było też mowy o przyspieszeniu starań Gruzji o wejście do Sojuszu. Co więcej pojawiły się komentarze, że wojna z Rosją nie przybliża rządu w Tbilisi do NATO. Powstanie wprawdzie komisja NATO-Gruzja, która ma pomóc w przygotowaniach do ewentualnego członkostwa, ale nie wiadomo, czy na samej komisji się nie skończy. W grudniu okaże się, czy władze w Tbilisi otrzymają plan działań na rzecz członkostwa, który jest pierwszym krokiem na drodze do Sojuszu. Już teraz jednak pojawiają się głosy pesymistyczne - jeden z NATO-wskich dyplomatów powiedział, że musiałby się zdarzyć cud, by do tego doszło.