Były prezydent zeznawał w procesie dotyczącym masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. W wyniku zbrojnego stłumienia wówczas robotniczych protestów przeciwko drastycznym podwyżkom cen zginęły 44 osoby. Wśród oskarżonych o sprawstwo kierownicze tej masakry są ówczesny szef MON generał Wojciech Jaruzelski i były wicepremier Stanisław Kociołek.
Lech Wałęsa nie dał jednoznacznej odpowiedzi na pytanie sądu, czy w grudniu '70 wiedział, kto wydał rozkaz strzelania do robotników. Były prezydent podkreślił, że Jaruzelski miał mało do powiedzenia, bowiem władzę sprawowała PZPR i jej sekretarz, a generał mógł co najwyżej nie zgodzić się z decyzją przełożonych.
Oskarżający w tym procesie prokurator Bogdan Szegda z Gdańska nie jest zaskoczony, rozczarowany czy zdziwiony zeznaniami Lecha Wałęsy. Podkreśla przy tym, że są one ważne dla tego procesu - zwłaszcza ta część, w której Wałęsa mówi, że generał Jaruzelski mógł nie zgadzać się z decyzją swoich przełożonych. Zdaniem prokuratora Szegdy zeznania Wałęsy korelują z zeznaniami przesłuchiwanego wcześniej świadka.
W procesie dotyczącym masakry robotników na Wybrzeżu w 1970 roku jest oskarżonych w sumie 7 osób. Wszyscy nie przyznają się do winy, przed sądem odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im nawet dożywocie.
Do masakry doszło podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen.