Jak co roku tak zwaną "Drogą śmierci" idzie młodzież żydowska z całego świata, a także około tysiąca młodych Polaków. Przyjechali do byłych hitlerowskich obozów, by uczcić ofiary Holokaustu i zaapelować, żeby najstraszniejsza w dziejach ludzkości tragedia nigdy się nie powtórzyła.
Marsz Żywych organizowany jest po raz szesnasty. Rozpoczął się pod bramą z napisem "Arbeit Macht Frei". Sygnał do wymarszu dał dźwięk szofaru. Ten żydowski instrument z wydrążonego baraniego rogu używany jest jako wołanie do Boga o miłosierdzie. Jego dźwięk jest także początkiem okresu pokuty.
Ubrana w niebieskie kurtki młodzież w milczeniu przejdzie 3-kilometrową trasę, którą kiedyś więźniowie byłych hitlerowskich obozów szli na śmierć. Na zakończenie Marszu zostanie zmówiony kadisz - żydowska modlitwa za zmarłych. Uczestnicy głośno wymienią imiona swoich bliskich, którzy zginęli z rąk hitlerowców w komorach gazowych.
W czasie drugiej wojny światowej hitlerowcy zamordowali 6 milionów Żydów. Blisko milion z nich zginęło w obozach Auschwitz i Birkenau. Dwa lata po wojnie w miejscach zagłady powstało muzeum, które co roku odwiedza pół miliona osób z całego świata. Marsze Żywych organizowane są tutaj od 1988 roku.
