Większość osób, które popierają polską pomoc rozwojową uważają, że jest ona moralnym obowiązkiem Polski wobec biedniejszych, również dlatego, że w przeszłości inni pomagali Polsce. Przeciwnicy uważają, że Polska sama w sobie jest zbyt biedna, by pomagać innym.
Odpowiedzialny w MSZ za pomoc rozwojową wiceminister spraw zagranicznych Krzysztof Stanowski podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że Polacy w większości popierają pomoc, bo wiedzą, co znaczy solidarność. Minister podkreśla, że gdy Polacy oglądają obrazki z Korei, rozumieją, co to znaczy ludzie ideologicznie uzależnieni, a kiedy oglądają obrazki z Birmy czy Somalii, wiedzą, co to znaczy ludzie głodni. Stanowski przywołał słowa Jana Pawła II, który podkreślał, że "solidarność to przekonanie, że los innego człowieka jest nie mniej ważny niż los mój i mojej rodziny".
W tym roku Polska wydała na pomoc rozwojową 130 milionów złotych, ale także wpłaciła 203 miliony euro składki do unijnych funduszy pomocowych. Największa część polskiej pomocy rozwojowej jest przeznaczona dla krajów Partnerstwa Wschodniego takich jak Białoruś czy Ukraina oraz dla Afganistanu, gdzie pomoc koordynują polscy żołnierze.
Od kilku miesięcy Polska aktywnie włącza się także w pomoc dla krajów arabskiej wiosny. Chodzi nie tylko o pomoc humanitarną taką jak środki medyczne i wysłanie misji medycznej do Libii, ale także o program dzielenia się polskimi doświadczeniami z pokojowej transformacji z 1989 roku. Jest to obecnie flagowy projekt polskiego MSZ.
