Tymczasem rzecznik ministerstwa Piotr Paszkowski mówi, że kontroli, o której pisze "Rzeczpospolita" w ogóle nie było. Pełnomocnik rządu do spraw walki z korupcją Julia Pitera zaznacza, że w MSZ kontrola była, ale dotyczyła sprawdzenia nadzoru wewnętrznego w ministerstwie, a nie kompleksowej działalności resortu. Nie kontrolowano także przepływu finansów.
Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski zapewnia jednak, że wszystkie dotacje przyznawane przez ministerstwo odbywały się na zasadach przetargu i przestrzegania ścisłych procedur. Zapewnia, że obecnie wszystkie są skrzętnie sprawdzane między innymi przez Biuro Kontroli i Audytu. Dodaje, że biuro to zostało powołane w ramach ogólnej reformy resortu, a nie jak pisze gazeta w wyniku kontroli.
Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski dementuje między innymi doniesienie gazety mówiące o zatrudnieniu przez MSZ w placówce w Zagrzebiu osoby z przeszłością kryminalną. Dodaje, że po sprawdzeniu przez MSZ tej informacji okazało się, że nie chodzi o pracownika placówki lecz jego małżonka. Paszkowski zaznacza, że osoba ta nie ma postawionych zarzutów, a obciążają ją donosy, które do tej pory nie zostały zweryfikowane.
Dzisiejsza "Rzeczpospolita" napisała, że kancelaria premiera skontrolowała Ministerstwo Spraw Zagranicznych i zarzuca resortowi Radosława Sikorskiego bagatelizowanie informacji o nieprawidłowościach. Kontrolerzy mieli ustalić także, że resort nie sprawdzał, co się działo z wydawanymi przez niego pieniędzmi. Gazeta pisze, że w ubiegłym roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych "rozdało" ponad 31 milionów złotych na 151 dotacji.