Zdaniem polityków Lewicy, traktat zbyt wiele kompetencji przekazuje unijnym instytucjom i osłabia przez to rolę parlamentów narodowych. Deputowani partii współtworzonej przez postkomunistów z byłej NRD twierdzą, że ograniczenie roli Bundestagu oraz sądów i trybunałów krajowych jest niezgodne z niemiecką konstytucją.
Jako przykład podają zapis, w myśl którego to Unia ma w przyszłości decydować o wysyłaniu sił zbrojnych na zagraniczne misje. Obecnie takie decyzje podejmuje w Niemczech Bundestag.
Deputowany Dieter Dehm nazwał Traktat Lizboński dokumentem "fałszywym, bezdusznym i militarystycznym". Jednocześnie liderzy Lewicy podkreślają, że ich partia nie jest przeciwnikiem integracji europejskiej.
W Niemczech, podobnie jak w Polsce, Traktat Lizboński został przyjęty przez parlament i czeka na podpis prezydenta. Horst Köhler wstrzymuje się jednak, ponieważ Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe rozpatruje już jeden wniosek o zbadanie zgodności traktatu z konstytucją, który w maju złożył deputowany CSU Peter Gauweiler.