Ofiary były werbowane przez ogłoszenia w prasie lokalnej. Za uzyskanie pracy musieli zapłacić kilkaset złotych oraz pokryć koszty podróży do Włoch. Na miejscu kwaterowano ich w barakach i okazywało się, że zamiast 5-6 euro na godzinę zarabiali oni około 1 euro. Musieli też opłacić wyżywienie i nocleg.
Poszkodowani byli pilnowani przez uzbrojonych strażników, którzy sami siebie nazywali "kapo". Kilka osób popelniło samobójstwo. Udokumentowano przypadki zmuszania do prostytucji, zgwałceń i dotkliwych pobić. Niewykluczone, że doszło do zabójstw lub śmierci z wycieńczenia.
W Polsce w tej sprawie przesłuchano 300 osób, dalszych 700 czeka na przesłuchanie.