Stefania Toczyska powiedziała, że z Pavarottim odeszła legenda, która nie miała sobie równych. Mezzosopranistka najczęściej występowała ze słynnym tenorem w "Aidzie" Verdiego. Śpiewali razem w Nowym Jorku, Berlinie, San Francisco, Londynie. Jak powiedziała wspominając Pavarottiego, nie mogłaby znaleźć żadnych innych słów, jak tylko te najbardziej czułe, przeznaczone dla kogoś, kogo niezwykle się ceni i stawia na piedestale.
Sopranistka Teresa Żylis-Gara, która występowała z mistrzem między innymi w Metropolitan Opera, powiedziała Polskiemu Radiu, że był on dobrym, sympatycznym i bezkonfliktowym kolegą, który bardzo poważnie i sumiennie traktował swoją pracę. Śpiewaczka dodała, że Pavarotti nie tylko miał wspaniały talent, ale także technikę doprowadzoną do perfekcji i to właśnie sprawiło, że tak szybko wspinał się na wyżyny sławy.
Wybitny baryton Jerzy Artysz podkreśla, że odszedł od nas prawdziwy poeta dźwięku, o pieknej barwie głosu, ekspresji i frazy muzycznej. Pavarotti potrafił poruszyć głębsze pokłady ludzkiej wrażliwości, niezależnie od przygotowania słuchacza - powiedział Artysz.
Jerzy Artysz przypomniał, że podczas debiutu Pavarottiego w 1961 roku w "Cyganerii" Pucciniego mało kto zdawał sobie sprawę, jak wielki sukces osiągnie ten artysta. Wszyscy jednak musieli przeczuwać, z jak ogromnym talentem mają do czynienia.
Polski śpiewak powiedział, że Pavarotti był obdarzony nie tylko wspaniałym głosem, ale i bogatą osobowością. Śpiewał po to, by dawać ludziom rozkosz słuchania jego głosu. Zdaniem Jerzego Artysza, organizowanie przez Pavarottiego wielu imprez na skalę masową nie było tylko próbą medialnego oddziaływania, ale naturalną chęcią śpiewania.
