Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Polska" - Amok w Nangar Khel

0
Podziel się:

Dziennik "Polska" dotarł do zeznań świadków tragedii w Nangar Khel. Wynika z nich, że ci żołnierze, których Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie nie wypuścił wczoraj z aresztu, mieli być dumni z ostrzału afgańskiej wioski.

Według jednego ze świadków, Tomasz B. i Andrzej O. mówili, że "wreszcie otworzył się im licznik jeśli chodzi o liczbę zabitych przez nich ludzi". Razem z nimi w areszcie pozostanie jeszcze dwóch żołnierzy. Są to ich przełożeni: kapitan Olgierd C. - dowódca bazy Wazi-Khwa i podporucznik Łukasz B., który dowodził plutonem pod Nangar Khel. Choć w opinii świadków pełnił on rolę figuranta, a prawdziwym dowódcą był chorąży Andrzej O., sąd uznał, że odpowiada on za kierowanie ostrzałem. Świadkowie twierdzą, że przed wyjazdem na ostrzał mówił, że mają zrobić "rozwałkę" wioski. Zeznają, że przeciwny wykonaniu tego rozkazu, wydanego rzekomo przez dowódcę bazy Olgierda C., miał być podporucznik Łukasz B.
Równoczesnie ten sam świadek opisuje jak zareagowali na rezultaty ostrzału szeregowcy plutonu - szeregowy Jacek J. był załamany tym, co się stało. Sąd zdecydował, że bedzie odpowiadał z wolnej stopy. Opuści areszt wraz ze starszymi szeregowymi: Robertem B. i Danielem L.
Świadkami zdarzenia byli żołnierze 18 Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego. Ich zeznania mogą wskazywać też na samowolne użycie moździerza. Świadek zeznał, że przez radio nie było słychać żadnej komendy do otwarcia ognia z moździerza. Dopiero potem pojawił się rozkaz: "Przerwij ogień, ktoś nas podp...ł!"
Więcej o zeznaniach świadków masakry - w dzienniku "Polska".

"Polska"/IAR/dabr

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)