Pakistański dziennikarz "Newsweeka" Sami Yousufzai podkreśla, że ta okolica jest górzysta i trudno dostępna z zewnątrz. Ten rejon znajduje się około 40 kilometrów od Peszawaru. Jest wyludniony i często dochodzi tam do porwań ludzi na przykład w okolicy tego miasta. Stamtąd wiedzie też prosta droga na terytoria plemienne - wyjaśnia dziennikarz w rozmowie z Polskim Radiem.
Do uprowadzenia Polaka przyznało się ugrupowanie Tehrik-e-Taliban co oznacza "ruch talibów". Nie jest to jednorodna organizacja, ale zlepek kilku grup talibów.
Dzisiaj pakistański dziennik "Dawn" poinformował, że porywacze dali rządowi czas do 4 lutego. Jeśli do tego dnia żołnierze nie wycofają się z terytoriów plemiennych, a z więzień nie zostaną wypuszczeni partyzanci, polski inżynier ma stracić życie.
Pakistańscy eksperci podkreślają jednak, że takie ultimatum to najprawdopodobniej oznaka zniecierpliwienia porywaczy. Do tej pory nie otrzymali bowiem okupu za Polaka, a to najprawdopodobniej pieniądze były motywem porwania