Potwierdzają to ustalenia specjalnej komisji, którą dowodził pułkownik Pszenny. Jej członkowie stwierdzili między innymi, że nie było potrzeby użycia broni w wiosce Nangar Khel oraz że moździerz nie był wadliwy.
W opinii mecenasa Jacka Kondrackiego - obrońcy jednego z oskarżonych komandosów - zeznania generała Tomaszyckiego niczego nie przesądzają. Mecenas podkreślił w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, że takie badania to tylko statystyka. Zdaniem Kondrackiego to, że czegoś nie było w słynnym "raporcie Pszennego" nie oznacza, że obrona nie będzie tego wykorzystywać w czasie rozpraw. Kondracki zaznaczył, że wadliwość moździerza w swoim czasie zostanie udowodniona przez obronę.
Generał Tomaszycki w trakcie składania zeznań odniósł się również do pracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego na misji. Dowódca kontyngentu nieprzychylnie ocenił działania oficerów SKW w tamtym czasie.
Mecenas Jacek Kondracki powiedział, że potwierdza to obraz służb, o których obrońcy od dawna informowali. "SKW zdaje się, że pełniło tam funkcję podglądania i kontrolowania żołnierzy na terenie bazy. Natomiast nie wykonywało zadań, które były dla żołnierzy istotne, tzn. rozpoznawania nieprzyjaciela: - powiedział Kondracki.
Prokuratura oskarża siedmiu żołnierzy z bielskiego batalionu desantowo-szturmowego o zabicie cywilów z wioski Nangar Khel. Do tragicznego zdarzenia doszło w sierpniu 2007 roku. Polski patrol otworzył ogień z moździerzy do zabudowań. Śledczy twierdzą, że było to celowe działanie - wręcz wstrzeliwanie się w cel. Żaden z siódemki oskarżonych nie przyznaje się do winy.