Senator ostrzega, że skutkiem wejścia w życie ustawy może być zablokowanie lustracji. Zwraca uwagę na możliwość sabotażu gdyby zamiast 400 tysięcy osób, które mają zostać poddane obowiązkowi posiadania stosownego zaświadczenia z IPN zgłosi się półtora miliona osób. Zdaniem Romaszewskiego całkowicie zablokuje to pracę Instytutu.
Romaszewski podkreśla, że Senat chce utrzymać realną lustrację, bo - według niego - ta proponowana przez PiS - taka nie jest. "To pewnego rodzaju ewidencja, która de facto lustrację znosi, bo kiedy ktoś po tych pięciu czy siedmiu latach wreszcie dostanie z IPN zaświadczenie o stanie akt na swój temat, to z tego nic będzie wynikało" - mówi senator.
Romaszewski dodaje, że IPN zamieni się w instytucję wieloletniej weryfikacji kadr i przestanie mieć czas na własne badania. Będzie się zajmował wydawaniem zaświadczeń i przygotowywaniem listy tajnych współpracowników na podstawie dokumentów SB.
"Na listę będzie można trafić już za sam wpis w rejestrze, nawet jeśli nie znajdzie się teczka pracy agenta czy jego donosy. Jednak dla opinii publicznej wszyscy będą na niej równie źli i skompromitowani" - mówi senator.
Pełny tekst wywiadu ze Zbigniewem Romaszewskim - w "Przekroju".
"Przekrój"/kry/dj