Dla myśliwego pies w lesie to szkodnik , a sprawa psów kłusujących w lasach to probelm stary jak łowiectwo - czytamy w "Przekroju". W PRL myśliwi nie tylko mogli, ale mieli obowiązek dokonywać odstrzału psów. W świetle nowych zapisów mogą odstrzelać, ale nie zawsze i nie każdy egzemplarz.
"Przekrój" pisze, że żeby odstrzał był legalny, zwierzę musi być bez opieki człowieka, znajdować się na terenie obwodów łowieckich, w odległości większej niż 200 metrów od zabudowań mieszkalnych i stanowić zagrożenie dla zwierząt dziko żyjących.
Tygodnik zwraca uwagę, że o problemie robi się głośniej kiedy rażąco złamane zostaną przepisy. We wsi Iłowo myśliwy z samochodu postrzelił kilka psów wałęsających się w pobliżu bawiących się dzieci.
"Przekrój" dodaje zarazem, że sprawa zaczyna być kłopotliwa nawet dla myśliwych, gdyż - jak twierdzą - przepisy robią z nich ludzi od mokrej roboty. "Psy są zagrożeniem? Zgoda. Ale do lasu nie spadły przecież z nieba. Nikt nie kiwnie palcem, żeby humanitarnie rozwiązać problem." - mówią w rozmowie z tygodnikiem
Więcej na ten temat - w artykule "Sezon polowań na psy" - w "Przekroju".
"Przekrój"/kry/krzycz