Chodzi o pięć używanych śmigłowców, oferowanych przez Metalexport S, spółkę z siedzibą w Warszawie, której właścicielem są zagraniczni inwestorzy. W złożonej ofercie domagała się ona za pięć starych maszyn blisko 350 milionów złotych. Na konferencji 1 lutego minister Bogdan Klich - przypomina "Rzeczpospolita" - oburzał się, że to za drogo. Po negocjacjach wartość kontraktu udało się obniżyć o 10 i pół procent do 313 milionów. Umowy jednak ostatecznie nie podpisano, a rozmowy z Metalexportem-S zostały zerwane. Jak twierdzili rozmówcy dziennika, prawnicy resortu zablokowali umowę, bo warunku zamówienia nie zgadzały się z parametrami sprzętu, jaki miał być dostarczony.
Tymczasem nagle - 8 lipca - MON podpisał z Metalexportem S kontrakt, tylko już na inny sprzęt i wyższą cenę - nieco ponad 387 milionów złotych. Resort obrony tłumacząc się "poufnością negocjacji" nie ujawnia, dlaczego podpisano kontrakt na tak dużą sumę. Ministerstwo zapewnia, że przy wybieraniu dostawcy śmigłowców kierowało się ich możliwie najszybszym dostarczeniem do Afganistanu - dwa pierwsze mają dotrzeć tam do końca września.
Więcej na ten temat - w "Rzeczpospolitej".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Rzeczpospolita"/kry/Siekaj