Dziennik podaje, że rok temu na Warmii i Mazurach z pracy odeszło 129-ciu funkcjonariuszy. W tym roku wypowiedzienia złożyło już 79-ciu. Podobnie jest w innych izbach celnych na wschodzie kraju. Wszędzie powód jest ten sam - niskie zarobki.
Gazeta przypomina, że kiedy w 2004 roku Polska wchodziła do Unii Europejskiej celników z zachodu i południa kraju zaczęto przerzucać na wschód, by zajęli sie odprawami na wewnętrznej granicy Unii. Na Warmię i Mazury trafiło wtedy 270-ciu funkcjonariuszy.
Funkcjonariusze narzekają, że ich pensje są bardzo niskie, a sposób awansu niejasny. "Rzeczpospolita" pisze, że ci, którzy odeszli z pracy, wybierają lepiej płatne stanowiska w Polsce lub za granicą. Niektórzy zajmują się na przykład zbieraniem pomidorów w Anglii. Na rękę zarabiają po siedem - osiem tysięcy złotych. To jest kilka razy więcej niż jako celnicy.
Gazeta zwraca uwagę na fakt, że celnicy pracują pod dużą presją. Z badań wynika, że najbardziej boją się przemytników. Przestępcy często grożą bowiem im samym i ich bliskim.
"Rzeczpospolita" ostrzega, że problemy z celnikami odbijają się na jakości odpraw granicznych. Niewykluczone, że pogłębią się, gdy Polska przystąpi w grudniu do strefy Schengen.
"Rzeczpospolita"/adb/kk