Program "Innowacyjna energetyka - rolnictwo ekologiczne" opracowywany przez resorty rolnictwa, gospodarki i organizacje pozarządowe zakłada, że do 2020 w każdej gminie znajdzie się co najmniej jeden zakład produkujący energię z roślinnych kiszonek i wszelkich odpadów. Biogazownie są kosztowne, wymagają bowiem dwukrotnie więcej nakładów na 1 megawat produkowanej przez nie mocy niż farmy wiatrowe czy konwencjonalne elektrownie. Realizacja programu będzie ogromnym wydatkiem, nawet jeżeli część kosztów pokryją fundusze unijne.
Gorącym zwolennikiem zwolennikiem biogazowni jest minister rolnictwa Marek Sawicki. Budowa minielektrowni na biomasę ma bowiem przede wszystkim ożywić tereny wiejskie. Dzięki temu programowi na wsi może powstać nawet sto tysięcy nowych miejsc pracy.
Szczegóły w "Rzeczpospolitej".
"Rzeczpospolita"/IAR/kl/jp