Dziennik wyjaśnia, że szef MON poleciał wynajętym od Rumunii boeingiem do Uzbekistanu, a dopiero tam przesiadł się do CASY. Jak mówi na łamach "Rzeczpospolitej" były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak, w sytuacji, gdy w wojsku brakuje pieniędzy, taki sposób podróżowania to rozrzutność.
Gazeta wylicza, że przelot boeingiem z Warszawy do Termesu w Uzbekistanie kosztował 104 tysiące złotych, podczas gdy za lot samolotem CASA trzeba by było zapłacić 44 tysiące złotych.
Jak pisze "Rzeczpospolita", sprawą ma się zająć Julia Pitera, odpowiedzialna w gabinecie Donalda Tuska za walkę z korupcją.
"Rzeczpospolita"/IAR/zm/MagM