Janusz Zemke ocenia, że w raporcie z weryfikacji WSI, poszczególne fragmenty materiałów podporządkowano z góry przyjetym tezom. Były wiceminister obrony przypomniał tymczasem, że "raport" jako forma dokumentu powinien zawierać obiektywny opis określonego zjawiska.
Gość Polskiego Radia przypomniał, że istota raportu miała polegać na wykazaniu nieprawidłowości, jakie występowały w WSI. Zdaniem byłego wiceministra obrony w dokumencie jest wiele informacji, nie mających z tym nic wspólnego.
Jako przykład Janusz Zemke podał fakt, że w raporcie zamieszczono listę oficerów, szkolących się w Związu Radzieckim lub Rosji, co - jak zaznaczył Zemke - nie było złamaniem prawa. Według gościa Polskiego Radia chodziło tu o uwiarygodnienie tezy Antoniego Macierewicza, polegajacej na przekonaniu, że jeśli ktoś szkolił się w takiej szkole, to musiał być szpiegiem lub też przygotowywał się do tej roli. Odnosząc się do tego wątku Janusz Zemke zapewnił, że zdecydowana większość oficerów, którzy ukończyli te kilkutygodniowe rosyjskie kursy, miała świadomość o próbie ich zwerbowania do agentury, ale nie dała się zwerbować i doskonale odróżniała interesy rosyjskie od interesów polskich.