Były wojskowe marsze, huk silników ciężkiego wojskowego sprzętu i oklaski warszawiaków. Defilada przebiegła zgodnie z planem. Szyków nie pokrzyżowała nawet upalna pogoda. Wbrew opinii sceptyków, nie było tak gorąco i w defiladzie bez szkody dla asfaltu brały udział ciężkie czołgi Leopard i Twardy. Przed nimi pokazano transportery opancerzone Rosomak, przeciwrakietowe zestawy lotnicze Osa, samochody Skorpion, HMMWV i Hummery. Nad głowami obswerwujących defiladę przeleciały śmigłowce i małe samoloty szkoleniowe Iskra, które pozostawiły na niebie dymne biało-czerwone flagi. Były MIGi 29 i Su 22, na koniec błysnęły przez moment nowe polskie samoloty F-16.
Po raz pierwszy w defiladzie wziął udział francuski oddział wojskowy. 87 lat temu w Bitwie Warszawskiej uczestniczył major Charles de Gaulle, późniejszy prezydent Republiki Francuskiej. W tym roku, 14 lipca, polski oddział wojskowy brał udział w defiladzie w Paryżu z okazji święta narodowego Francji.
Zainteresowanie warszawiaków przerosło chyba oczekiwania organizatorów. Tłumy rozlewały się po pobliskich ulicach, a część widzów próbowała oglądać żołnierzy wspinając się na ogrodzenie warszawskich Łazienek.
Defilada w Alejach Ujazdowskich była pierwszą od 30 lat i - jak zapewnia MON - nie ostatnią. Pomysł narodził się po obchodach 3 Maja i - jak powiedział w rozmowie z IAR minister obrony Aleksander Szczygło - wydarzenie to ma być powodem do dumy dla każdego żołnierza i wszystkich obywateli. Szef MON jest zdania, że defilada pokazuje społeczeństwu - po wielu latach - iż wojsko na ulicach nie wzbudza już niegatywnych skojarzeń. Poza tym - co podkreślił Szczygło - po osiemnastu latach dobrze jest pokazać Polakom, że jesteśmy na tym etapie, iż siły zbrojne są bardzo ważną częścią demokratycznego państwa. Wojsko jest elementem demokratycznego państwa - podkreślił minister obrony.
