Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

USA - Brzeziński - papież - wywiad

0
Podziel się:

"Jan Paweł II był pierwszym religijnym przywódcą, który oddziaływał na cały świat. To nigdy wcześniej w historii nie miało miejsca" - uważa profesor Zbigniew Brzeziński. Były doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA Jimmiego Cartera udzielił specjalniego wywiadu Informacyjnej Agencji Radiowej. Z profesorem Zbigniewem Brzezińskim rozmawia Marek Wałkuski.

Marek Wałkuski: Panie profesorze, podobno Sowieci byli przekonani, że to pan wyreżyserował wybór Karola Wojtyły na papieża.

Zbigniew Brzeziński: To brzmi prawie jak dowcip, ale faktem jest, że ówczesny szef KGB poinformował Politbiuro, że to ja zmontowałem ten wybór. Odbyło się to rzekomo poprzez moją współpracę z kardynałem Filadelfii Johnem Króla, który był z pochodzenia Polakiem. Według KGB zmobilizował kardynałów amerykańskich i niemieckich by w ten sposób moja koncepcja wyboru kardynała Wojtyły na papieża została wprowadzona w życie (śmiech). Kiedyś na zakończenie jednego ze spotkań z Janem Pawłem II, papież łaskawie powiedział do mnie "Proszę się wkrótce odezwać". Odpowiedziałem, że nie mogę nadużywać tego przywileju, który sobie wyjątkowo wysoko cenię. Wtedy papież roześmiał się i zażartował: "Panie profesorze, skoro już Pan mnie wybrał, to musi mnie Pan odwiedzać".

MW: A kiedy pierwszy raz spotkał pan kardynała Karola Wojtyłę?

ZB: Nie pamiętam dokładnie roku, ale to musiało być w pierwszej połowie lat 70., wkrótce po jego nominacji na stanowisko kardynała krakowskiego. Wojtyła był wtedy z odczytem w Harvardzie. Nie zgrywając się na antyklerykalizm muszę szczerze przyznać, że normalnie na wykład kardynała nigdy bym nie poszedł, nawet jeżeli odbywałby się po przeciwnej stronie ulicy. Tym razem byłem na wakacjach w Maine - kilkaset kilometrów od Bostonu, gdzie znajduje się Harvard. I nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale wsiadłem do samochodu, pojechałem 50 mil na lotnisko i stamtąd poleciałem do Bostonu aby usłyszeć Wojtyłę. To było jakieś dziwne natchnienie. Sam byłem zaskoczony tym, co zrobiłem. Po odczycie podszedłem do Karola Wojtyły, przedstawiłem się, a on zareagował bardzo ciepło i bezpośrednio, mówiąc 'Dużo o panu słyszałem, chodźmy na herbatę". Podczas tej rozmowy przy herbacie nawiązał się stosunek, który trwał przez 20 lat.

MW: W jakich okolicznościach dowiedział się pan o wyborze kardynała Wojtyły na papieża i jak Pan zareagował? Pracował pan wtedy w Białym Domu jako główny doradca prezydenta Cartera do spraw bezpieczeństwa narodowego.

ZB: Przewodniczyłem wtedy posiedzeniu sztabu Rady Bezpieczeństwa Narodowego w tak zwanym Pokoju Operacyjnym. Nagle wszedł oficer dyżurny i podał mi skrawek papieru, na którym było napisane: "Po raz pierwszy od czterystu lat kardynał spoza Włoch, Karol Wojtyła z Krakowa, został wybrany papieżem." To było oczywiście zaskoczenie. Natychmiast przerwałem posiedzenie, poszedłem do sąsiedniego pokoju i zadzwoniłem do prezydenta, który był wtedy na takim krótkim odpoczynku w Camp David. Był zaskoczony tą wiadomością więc zapytał, co ja o tym sądzę. Oczywiście odpowiedziałem z entuzjazmem, że to doskonały wybór, ksiądz robotnik, ksiądz teolog, ksiądz młodzieży, ksiądz przebojowy, ksiądz o wielkiej charyzmie. Tego wieczoru prezydent wylądował helikopterem koło Białego Domu i korpusu prasowego rozległy się krzyki "Panie prezydencie, panie prezydencie, co pan sadzi o nowym papieżu?" Pamiętam, że oglądałem to bezpośrednio w telewizji w moim biurze w Białym Domu. Myślałem, że spadnę z krzesła gdy prezydent odpowiedział:
"Świetny wybór, świetny wybór, to bardzo bliski, osobisty przyjaciel doktora Brzezińskiego". Pomyślałem wtedy, że jak to dotrze do papieża, to uzna mnie za kompletnego blagiera, który pozuje na bliskiego przyjaciela Jana Pawła II.

MW: Dotarło czy nie?

ZB: Nie wiem, czy dotarło, ale żadnej negatywnej roli ta wypowiedź nie odegrała.

MW: Prezydent Carter był pierwszym amerykańskim prezydentem, który przyjął papieża w Białym Domu. Czy może pan opowiedzieć o okolicznościach tej wizyty? Dlaczego właśnie Carter jako pierwszy przyjął głowę Kościoła Katolickiego?

ZB: Być może odegrałem w tym jakąś rolą, ale przede wszystkim prezydent sobie zdawał sprawę jak wybitną osobistością jest papież, jak wielką role odgrywa na arenie międzynarodowej i że cały świat uznaje go za przodującego przywódcę religijnego. To miało znaczenie samo w sobie. Poza tym prezydent Carter był i jest osobą głęboko wierzącą. I wreszcie, papież odwiedzał Amerykę a w takiej sytuacji spotkanie było rzeczą całkiem naturalną.

MW: Jak częste były pańskie kontakty Papieżem, zarówno te osobiste jak i telefoniczne w okresie gdy pracował pan w Białym Domu.

ZB: Pierwszy kontakt telefoniczny z papieżem miałem w okresie kryzysu politycznego w grudniu 1980 roku, gdy dowiedziałem się że za 2 dni wojska sowieckie mają wkroczyć do Polski. Wtedy 18 dywizji sowieckich plus dwie enerdowskie i jedna czechosłowacka stały u granic Polski gotowe do interwencji. Wtedy, za aprobata prezydenta Cartera zadzwoniłem do papieża by go uprzedzić i omówić ewentualne reakcje. Rozmawialiśmy tez o tym jak zapobiec interwencji. Miałem też wiele spotkań bezpośrednich z Janem Pawłem II. Zdarzało sięgam zjeść wspólna kolację czy lunch. Odwiedziłem Pastel Gandolfo i prywatne apartamenty papieża w Watykanie. W pewnych okresach widywaliśmy się kilka razy w roku.

M.W. : W 1992 roku znany amerykański dziennikarz, laureat Pulitzera Carl Bernstein napisał artykuł o ""Świętym przymierzu" pomiędzy Watykanem a Waszyngtonem, pomiędzy papieżem Janem Pawłem II a prezydentem Ronaldem Reaganem. Przymierze to miało być zawiązane w celu obalenia komunizmu. Czy to prawda a jeśli tak to w jaki sposób je realizowano.

ZB: To stuprocentowa bajka. Nic takiego nie miało miejsca. Papież nie potrzebował rozmowy z Reaganem by mieć własne stanowisko w sprawie komunizmu i własną, skuteczna strategię w walce z tym ustrojem. Wiem również, że na spotkaniu Reagana z Papieżem, Reagan uciął sobie krotką drzemkę, więc tam zbyt wiele rozmów nie było. Podejście papieża do komunizmu jest szeroko znane i miało ono bezpośredni wpływ na bieg wypadków na wschodzie. Stany Zjednoczone również konsekwentnie prowadziły swoją politykę. Mam na myśli rozpoczęta przez Cartera walkę o prawa człowieka, którą top walkę Reagan kontynuował. Tak więc istniała zasadnicza zbieżność pomiędzy tymi dwiema strategicznym i koncepcjami. Jednak nie była to współpraca operacyjna ani nic w tym rodzaju. Tego rodzaju tezy nie brzmią zbyt poważnie.

M.W. : Biorąc pod uwagę Pańskie osobiste kontakty z papieżem Janem Pawłem II, za co Pan go osobiście najbardziej cenił. Za co go Pan najbardziej podziwiał.

ZB: To była wyjątkowa osobowość. Człowiek o prawdziwej i autentycznie głębokiej wierze. Cechował go tez duży rozmach polityczny i wielka charyzma osobista. Jan Paweł II był pierwszym religijnym przywódcą, który oddziaływał na cały świat. To nigdy wcześniej w historii nie miało miejsca. Jego przywództwo religijne na skale światową nie wynikało z tego, że był Katolikiem. On po prostu miał szczególny i osobisty kontakt z tym, czego do końca nie pojmujemy czyli z Bogiem.

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)