Zapewnieniom oskarżonego zaprzeczał Paweł Kruś, mąż kobiety chorej na raka, która zmarła po kilku miesiącach leczenia przez Zygmunta B. Twierdził on, że mężczyzna wręcz żądał pieniędzy i były to bardzo duże kwoty. W przypadku choroby jego żony gwarantował wyleczenie, zapewniał, że ten preparat jest skuteczny w każdej postaci raka.
Według mecenasa Jerzego Synowca, adwokata Zygmunta B., oskarżony chciał pomagać chorym, a nie ich oszukiwać, bo wierzył - i nadal wierzy - że produkowana przez niego substancja istotnie pomaga chorym.
Zdaniem prokuratury, Zygmunt B. w ciągu sześciu lat swojej działalności przyjął od kilkudziesięciu chorych i ich rodzin łącznie ponad milion osiemset tysięcy złotych. Dodatkowo prokurator zarzuca oskarżonemu nakłanianie chorych do przerwania dotychczasowego leczenia i udzielanie porad lekarskich bez odpowiednich uprawnień.
Zygmunt B. nie przyznaje się do winy. Za zarzucane czyny grozi mu do 10 lat więzienia.