Według "Wprost" spór między politykami narastał od dawna. Czarę goryczy miały przelać propozycje awansów dla związanego z lewicą generała Marka Dukaczewskiego. Były szef WSI początkowo według planu Sikorskiego miał być szefem największego w kraju Śląskiego Okręgu Wojskowego. Później były minister zaproponował prezydentowi, by Dukaczewski został przedstawicielem Polski w NATO. Jeden z najbliższych współpracowników prezydenta powiedział "Wprost", że właściwie to nawet nie zaproponował, lecz próbował postawić Lecha Kaczyńskiego przed faktem dokonanym. Po prostu oświadczył, że chce wręczenia Dukaczewskiemu takiej nominacji.
Tygodnik pisze, że innym powodem konfliktu między ministrem Sikorskim a prezydentem były niewłaściwe zdaniem Lecha Kaczyńskiego zabiegi MON o objęcie przez Polaka szefostwa Naczelnego dowództwa Sojuszniczych Sił Zbrojnych NATO w Europie. O to ważne stanowisko od kilkunastu miesięcy zabiegała polska dyplomacja. Tymczasem to z kręgów międzynarodowych, a nie od ministra Sikorskiego, Lech Kaczyński miał się dowiedzieć, że na to prestiżowe stanowisko Polak praktycznie nie ma szans. Jeden z pracowników jego kancelarii powiedział "Wprost" , że prezydent poczuł się oszukany .
W tygodniku czytamy, że w konflikcie na linii MON - Pałac Prezydencki nie bez znaczenia był też opór, z jakim Sikorski przyjął likwidację WSI.
Zdaniem "Wprost", biorąc pod uwagę rzeczywiste przyczyny odwołania Sikorskiego, lansowany przez część mediów mit odważnego ministra, który jako jedyny był w stanie oprzeć się zapędom PiS-owskich oszołomów, wydaje się wątpliwy.
"Wprost"/łut/jędras