Szef związku - Sławomir Broniarz poinformował, że najwięcej nauczycieli przystąpiło do strajku w Świętokrzyskiem, Lubuskiem, w Wielkopolsce i Małopolsce. W województwach tych w strajku wzięło udział od 80 do 90 procent nauczycieli. Szef ZNP twierdzi, że są miejsca, w których do strajku przystąpiło nawet 100 procent nauczycieli. Natomiast z najmniejszym poparciem akcja protestacyjna spotkała się na Opolszczyźnie i w Warmińsko - Mazurskiem.
Według Broniarza, w niektórych szkołach nauczyciele nie przystąpili do strajku obawiając się konsekwencji - negatywnych reakcji władz samorządowych. Szef związku, wskazuje na polityczne motywy działań niektórych samorządowców sympatyzujących z Platformą Obywatelską. Jego zdaniem, uznali oni, że nie należy podejmować tak radykalnych środków jak strajk.
Sławomir Broniarz utrzymuje, że żadne dziecko nie ucierpiało z powodu strajku. Według niego, nie było sytuacji, aby dziecko przyszło do szkoły, stanęło pod jej drzwiami i nie mogło liczyć na opiekę ze strony nauczycieli. Broniarz twierdzi, że nie trzeba było o to nikogo prosić, bo to jest wpisane w zawód nauczyciela. "Ja nie znam takiego dyrektora ani nauczyciela, który powiedziałby do dziecka - odejdź, bo my dzisiaj strajkujemy" - stwierdził szef ZNP. Jednak tego typu postawa nauczycieli, jest też przez wielu traktowana jako ich słabość - dodał.
Organizator protestu - Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiada, że jeżeli rząd nie spełni jego postulatów, we wrześniu zorganizuje kolejny strajk. ZNP domaga się 50-procentowego wzrostu płac do końca 2010 roku, utrzymania przywilejów emerytalnych oraz zapisów Karty Nauczyciela.