3 kwietnia ma ruszyć proces Tomasza Serafina, b. urzędnika MSWiA i Waldemara P, b. szefa stołecznego komisariatu kolejowego. Są oskarżeni w sprawie odwiezienia Serafina do domu przez dwoje policjantów, którzy wracając zginęli w wypadku pod Siedlcami.
W środę Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście zebrał się w tej sprawie na organizacyjnym posiedzeniu. Zaplanował pierwszą rozprawę na 3 kwietnia.
Serafin i komendant dworcowego komisariatu są oskarżeni o przekroczenie uprawnień, czym działali na szkodę interesu publicznego. Grozi im do 3 lat więzienia. W tle tej sprawy jest jednak większa tragedia - śmierć dwojga policjantów, którzy na polecenie komendanta komisariatu odwozili Serafina z Warszawy do Siedlec, gdy ten spóźnił się na pociąg.
Sierżant Justyna Zawadka i mł. aspirant Tomasz Twardo z komisariatu na Dworcu Centralnym zginęli 2 grudnia 2006 r., wracając do stolicy, po odwiezieniu Serafina. Nieoznakowany radiowóz, prawdopodobnie w wyniku poślizgu, wpadł do rozlewiska. Serafin poprosił o odwiezienie do domu policjantów z dworca. Znał ich, bo zanim trafił do MSWiA, służył na tym posterunku.
Obrońcy oskarżonych chcieli umorzenia sprawy. Sąd uznał ten wniosek za przedwczesny, bo argumenty obrony powinny być zbadane podczas procesu. Adwokaci uważali, że ich klienci nie powinni odpowiadać karnie, a jedynie - dyscyplinarnie.
Zaginionych funkcjonariuszy poszukiwano w całym kraju ponad trzy doby. Ówczesny wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn wyznaczył nagrodę dla osób, dzięki którym Zawadkę i Twardo udałoby się odnaleźć. Po wypadku Serafin, którego do MSWiA oddelegowano z policji, podał się do dymisji - Dorn ją przyjął. Serafina zwolniono już z policji; odwołuje się on od tej decyzji.(PAP)
wkt/ pz/ woj/
