42 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszny areszt ma otrzymać historyk sztuki Jacek Bochiński, który przesiedział w areszcie prawie rok za napad, którego nie popełnił. W środę Sąd Apelacyjny (SA) w Warszawie nie zgodził się na podwyższenie tej kwoty, o co wnosił Bochiński.
Bochińskiego aresztowano w kwietniu 2001 r. pod zarzutem brutalnego napadu na handlarzy ze stołecznego stadionu X-lecia. Do marca 2002 r. przebywał w areszcie. Został uniewinniony w listopadzie 2004 r.
Policyjne śledztwo w jego sprawie sąd nazwał "żenującym". Miał w nim udział detektyw Krzysztof Rutkowski, który wytypował Bochińskiego jako sprawcę napadu i podał jego dane policji, ta zaś - zdaniem sądu - potraktowała je "jako gotowiec".
Nikt nie wziął pod uwagę, że historyk miał alibi, a jego osoba nie pasowała do rysopisu podanego na początku przez ofiary napaści. Napadnięte małżeństwo rozpoznało wprawdzie w Bochińskim jednego z bandytów, ale okazało się, że stało się tak dlatego, że wcześniej pokazywano mu zdjęcia historyka.
Po uniewinnieniu 37-letni Bochiński zażądał od Skarbu Państwa 50 tys. zł odszkodowania i 100 tys. zł zadośćuczynienia. Argumentował, że w areszcie poniósł nie tylko szkody materialne - z powodu niemożności kontynuowania pracy zawodowej - ale również psychiczne.
W lutym tego roku Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził dla Bochińskiego 12 tys. zł odszkodowania, uzasadniając, że suma ta odpowiada kwocie, jaką udałoby mu się zaoszczędzić. Zadośćuczynienie wyniosło zaś 30 tys. zł, licząc po 2,5 tys. zł za każdy miesiąc niesłusznego aresztowania.
Sędzia Ewa Grochowska-Szmitkowska argumentowała, że jest to górna granica orzekanych kwot.
W środę SA oddalił apelację Bochińskiego, który podtrzymywał żądanie 150 tys zł. Według SA, odszkodowanie przyznano według przyjętych zasad, a zadośćuczynienie nie jest "ani rażąco niskie, ani rażąco wysokie".
Bochiński nie zdecydował jeszcze, czy będzie składał kasację do Sądu Najwyższego.(PAP)
sta/ jer/ bno/