Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Apelacja ws. "Wujka": Sąd wysłuchał wystąpień oskarżycieli

0
Podziel się:

Sąd Apelacyjny w Katowicach wysłuchał w
czwartek wystąpień oskarżycieli w procesie 17 b. milicjantów,
oskarżonych o strzelanie do górników w pacyfikowanych w grudniu
1981 r. kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy".

Sąd Apelacyjny w Katowicach wysłuchał w czwartek wystąpień oskarżycieli w procesie 17 b. milicjantów, oskarżonych o strzelanie do górników w pacyfikowanych w grudniu 1981 r. kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy".

Ciąg dalszy rozprawy odwoławczej w piątek, przemówią wtedy obrońcy i oskarżeni. Niewykluczone, że tego dnia sąd ogłosi wyrok.

Sprawę największej tragedii stanu wojennego śląskie sądy rozpatrują od ponad 15 lat. Apelacja dotyczy orzeczenia Sądu Okręgowego w Katowicach, który ponad rok temu wydał już trzeci wyrok, po raz pierwszy dopatrując się winy oskarżonych. Wszyscy zomowcy, pacyfikujący kopalnię "Wujek" zostali wtedy skazani.

11 lat więzienia dostał b. dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald C.; jego 14 podwładnych - od dwóch i pół roku do trzech lat. W dwóch wcześniejszych procesach b. milicjanci byli w I instancji uniewinniani lub postępowanie wobec nich było umarzane. Oba tamte orzeczenia sąd odwoławczy uchylał.

W ostatnim wyroku sąd I instancji skazał 15 z 17 oskarżonych. Romualda C. skazano za sprawstwo kierownicze zabójstwa górników - to on miał dać sygnał do otwarcia do nich ognia. Resztę zomowców skazano za "udział w bójce z użyciem broni palnej i ze skutkiem śmiertelnym".

Kary trzech lat więzienia wymierzono dwóm; 12 innych skazano na kary dwóch i pół roku więzienia - złagodzone o połowę na mocy amnestii z 1989 r. Sąd uznał, że wszyscy są winni zbrodni komunistycznej. Uniewinniono byłego wiceszefa KW MO Mariana O., a sprawę jednego z zomowców z "Manifestu Lipcowego" umorzono.

Sala katowickiego sądu apelacyjnego wypełniła się w czwartek przedstawicielami rodzin zastrzelonych górników, uczestnikami strajku w śląskich kopalniach i dziennikarzami. Był m.in. jeden z przywódców strajku w "Wujku" Stanisław Płatek, Czesław Kłosek, który został ranny w "Manifeście Lipcowym" i matka jednego z zastrzelonych górników Janina Stawisińska.

Do sądu przyszło sześciu oskarżonych, został też doprowadzony jedyny aresztowany - Romuald C. Nie wszyscy chętni mogli uczestniczyć w procesie w charakterze publiczności. Na rozprawę wydawano specjalne karty wstępu.

Apelacje od ostatniego wyroku złożyły wszystkie strony procesu. Prokuratura zakwestionowała m.in. uniewinnienie Mariana O., zarzucając sądowi błąd w ustaleniach faktycznych. Uniewinnienie O. wzbudza najsilniejszy sprzeciw wszystkich oskarżycieli. Sąd okręgowy oczyścił go od zarzutu sprawstwa kierowniczego zabójstwa z braku dowodów, uznając, że nie podejmował żadnych istotnych decyzji.

Zarówno w referacie z poprzedniego procesu, jak i wystąpieniach stron powracała sprawa słów O., zapisanych w dzienniku sztabowym: "Strzelają do góry". Wiele wskazuje na to, że ktoś później dopisał "ą" do słowa "strzelaj". Jeśli by się to potwierdziło, O. mógłby zostać skazany za współsprawstwo. Mimo ekspertyz, sądowi I instancji nie udało się wykazać, że faktycznie doszło do fałszerstwa. Nie dającą się usunąć wątpliwość sąd musiał rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego.

Prokurator Krzysztof Błach, który wniósł o skierowanie sprawy O. do ponownego rozpoznania, domaga się, by w nowym procesie przeprowadzić kolejną opinię pismoznawczą dziennika sztabowego i ustalić czy rzeczywiście doszło do dopisania "ą". Miałby ją przeprowadzić Instytut Ekspertyz Sądowych. Przewodniczący składu orzekającego sędzia Waldemar Szmidt zwrócił uwagę, że do poprzednich ekspertyz prokuratura nie zgłaszała zastrzeżeń.

W przypadku 16 oskarżonych prokuratura oceniła, że wysokość ich kar jest "rażąco" niewspółmierna do winy. Prokuratura uważa też, że wobec oskarżonych powinien być orzeczony zakaz zajmowania stanowisk związanych z ochroną bezpieczeństwa i porządku publicznego. Chce też, by wyrok podano do publicznej wiadomości.

Bardziej radykalną apelację złożył pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. Mec. Janusz Margasiński domaga się, by b. zomowcy zostali skazani za zabójstwo. "Oskarżeni musieliby być pozbawieni wyobraźni, by nie zdawać sobie sprawy, że strzelając do tłumu nie zabiją czy nie spowodują ran" - dowodził.

Pokrzywdzeni, którzy zabierali głos konstatowali, że od 15 lat czekają na prawomocny wyrok i domagają się wreszcie sprawiedliwości. "Chciałbym się wreszcie dowiedzieć, kto strzelił mi w klatkę piersiową, gdy podnosiłem z ziemi Józefa Czekalskiego (jednego z zabitych górników - PAP)" - mówił ranny w "Wujku" górnik Marian Giermuziński. "Mój syn miał 21 lat. Co zrobił tym bandytom, że go zastrzelili?" - pytała Janina Stawisińska.

Czesław Kłosek, postrzelony w "Manifeście" zwrócił się do oskarżonych z apelem, by wreszcie złamali zmowę milczenia i powiedzieli, kto z nich strzelał. Strajk górników nazwał aktem obywatelskiego nieposłuszeństwa.

Z wyroku I instancji był zadowolony jedynie drugi pełnomocnik oskarżycieli Leszek Piotrowski, wniósł o utrzymanie orzeczenia w mocy. "To kawał bardzo dobrej roboty prawniczej" - ocenił. Adwokat mówił, że po trzech procesach skapitulował i nie wierzy już w wyjaśnienie wszystkich okoliczności tragedii i wskazania, kto konkretnie zabił górników.

Sędzia Szmidt poinformował na rozprawie strony o możliwej zmianie kwalifikacji prawnej przestępstw zarzucanych niektórym oskarżonym. Chodzi m.in. o zmianę zarzutu z udziału w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia na narażenie górników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. To drugie przestępstwo jest zagrożone niższą karą.

Jeszcze przed otwarciem przewodu sądowego obrona złożyła kilka wniosków dowodowych. W jednym b. zomowcy chcieli, by sąd zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem o zgodność z konstytucją niektórych przepisów ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Obrona kwestionowała przepisy dotyczące przedawnienia ścigania w świetle przepisów ustawy o IPN i dawnego kodeksu karnego.

"Wbrew stanowisku obrony, sąd apelacyjny nie dostrzega wątpliwości, które w niniejszej sprawie wymagałyby wystąpienia z pytaniem prawnym do TK" - powiedział sędzia Szmidt. Jak dodał, rozstrzygnięcie kwestii przedawnienia leży w kompetencjach sądu.

Sąd apelacyjny nie uwzględnił też wniosku b. zomowców o przeprowadzenie dowodu na okoliczność powołania Moniki Śliwińskiej na stanowisko prezesa Sądu Okręgowego w Katowicach. To sędzia Śliwińska przewodniczyła składowi orzekającemu, który przed rokiem skazał oskarżonych o strzelanie do górników.

Jak wskazywali oskarżeni, Śliwińska awansowała w czasach rządów Jarosława Kaczyńskiego, a to - ich zdaniem - może budzić wątpliwości co do jej bezstronności. Sędzia Szmidt mówił, że okoliczności powołania Śliwińskiej nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy, a tryb powołania prezesów sądów jest regulowany powszechnie znanymi przepisami.

Oskarżony Maciej Sz. zwrócił się do sądu apelacyjnego o ujawnienie akt z postępowania częstochowskiej prokuratury, dotyczącego zniknięcia z akt sprawy "Wujka" map sytuacyjnych terenu kopalni. Ten wniosek sąd apelacyjny uwzględnił.

W piątek wystąpią obrońcy i oskarżeni. Jak wynika z apelacji, obrona domaga się uniewinnienia podsądnych lub wymierzenia oskarżonym łagodniejszych kar albo - w części zarzutów - przekazania sprawy do ponownego rozpoznania przez sąd I instancji. Odnośnie części zarzutów niektórzy obrońcy domagali się umorzenia postępowania.

Obie śląskie kopalnie zastrajkowały po wprowadzeniu stanu wojennego, zawieszeniu działalności "Solidarności" i internowaniu tysięcy osób. W czasie odblokowywania "Wujka" 16 grudnia 1981 r. od kul zginęło dziewięciu górników, 21 innych doznało ran postrzałowych. Dzień wcześniej, w czasie pacyfikacji "Manifestu Lipcowego", postrzelonych zostało czterech górników. (PAP)

kon/ malk/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)