Przy zaostrzonych środkach bezpieczeństwa, ale bez zakłóceń, odbyły się we wtorek w Brukseli obchody święta narodowego Belgii.
Powodem wzmożonej obecności policji były pogróżki, jakie w ostatnich miesiącach dostała królowa Fabiola, wdowa po poprzednim królu Baldwinie. Mimo groźby zamachu na swoje życie, wzięła ona udział, wraz z królem Belgów Albertem II i pozostałymi członkami rodziny królewskiej, we mszy za króla i ojczyznę w brukselskiej katedrze św. Michała i św. Guduli.
Pomimo ostrzeżeń ze strony policji, po tradycyjnym "Te Deum" rodzina królewska witała się i rozmawiała z poddanymi, których kilka tysięcy zebrało się pod katedrą, by zobaczyć na własne oczy członków rodziny panującej.
Wzmożone środki bezpieczeństwa wynikają nie tylko z pogróżek pod adresem Fabioli, ale także z obawy przed powtórzeniem tragedii, do której doszło 30 kwietnia podczas parady ku czci królowej Beatrycze w sąsiedniej Holandii. Zamachowiec staranował wówczas rozpędzonym samochodem tłum kilkanaście metrów od autobusu rodziny królewskiej; osiem osób zginęło.
W porównaniu do podobnych uroczystości w innych krajach Europy Zachodniej, święto narodowe w Belgii jest jednak okazją do stosunkowo bliskiego kontaktu z przedstawicielami władz, tym premierem Hermanem Van Rompuy, który przechadzał się wśród brukselczyków na zorganizowanym w centrum miasta świątecznym festynie.
Razem z sekretarzem generalnym NATO Jaapem de Hoop Schefferem premier Belgii otworzył tam NATO-wskie miasteczko, które ma przybliżyć Belgom sojusz, którego Kwatera Główna gości w Brukseli, w 60. rocznicę powstania.
Z okazji tej rocznicy NATO było gościem honorowym uroczystej parady wojskowej odebranej po południu przez króla Belgów Alberta II przed Pałacem Królewskim. Przemaszerowali tam przedstawiciele 28 krajów wchodzących w skład sojuszu, w tym trzech polskich oficerów z Kwatery Głównej i sojuszniczego dowództwa w Mons, z polską flagą.
Michał Kot (PAP)
kot/ mc/