Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Białoruś: Administracja Łukaszenki: prezydent nie ma kont za granicą

0
Podziel się:

Administracja prezydenta Białorusi Alaksandra
Łukaszenki oświadczyła w poniedziałek, że ani on sam, ani nikt z
jego otoczenia nie kont bankowych za granicą. Jest to reakcja na
zapowiedź, że UE zamrozi wkrótce na swym terytorium aktywa
białoruskiej nomenklatury.

Administracja prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki oświadczyła w poniedziałek, że ani on sam, ani nikt z jego otoczenia nie kont bankowych za granicą. Jest to reakcja na zapowiedź, że UE zamrozi wkrótce na swym terytorium aktywa białoruskiej nomenklatury.

W administracji Łukaszenki planowane sankcje Unii Europejskiej określono jako "całkowitą bzdurę". Zaproponowano, by "zabrać sobie" wszystkie znalezione na zagranicznych kontach pieniądze białoruskiego prezydenta - poinformowała internetowa gazeta "Biełorusskije Nowosti".

W podobnym tonie wypowiadał się już wcześniej sam prezydent. W przemówieniu na Ogólnobiałoruskim Zjeździe Ludowym na początku marca oznajmił, że najbardziej boli go, jak "przypisuje się mu, iż ukradł miliardy dolarów". "Niech zabierają wszystko (...) wszystkie moje pieniądze, które są w Szwajcarii czy gdzie tam jeszcze" - oświadczył.

Później tak samo skomentował doniesienia, że George W. Bush zapowiedział przekazanie Kongresowi USA informacji o osobistych dochodach prezydenta Białorusi. "Przekażcie mu (Bushowi): niech te pieniądze, które jakoby znalazł na moich osobistych kontach, zabierze w stu procentach" - oznajmił.

Unijne sankcje mają objąć 31 członków białoruskiej nomenklatury, którym zakazano już wcześniej wjazdu do Unii Europejskiej po marcowych wyborach prezydenckich na Białorusi, uznanych przez UE za niedemokratyczne.

Unijni dyplomaci nie ukrywają, że sankcje będą miały charakter symboliczny, gdyż nie wiadomo, ile pieniędzy na kontach za granicą mają objęte nimi osoby.

Według oficjalnych danych Łukaszenka nie ma żadnego majątku. W jednym z wywiadów skarżył się, że dopiero niedawno uzmysłowił sobie, iż nie ma nawet własnego mieszkania ani samochodu, nie zabezpieczył też materialnie swoich dwóch synów.

W deklaracji majątkowej prezydenta za 2005 rok figuruje jedynie wynagrodzenie w wys. 59 mln rubli (27.440 USD). Dom w rodzinnej wsi pod Szkłowem zapisany jest na żonę, która zarabia 8 mln rubli rocznie (3.700 USD).

Opozycja twierdzi jednak, że prezydent otwiera listę najbogatszych Białorusinów, a jego majątek sięga 9 miliardów dolarów.

Na rozpowszechnianej w internecie "top-liście" 50 dolarowych milionerów znaleźli się - jak podkreślono - głównie "urzędnicy państwowi, a jeśli już biznesmeni, to ściśle związani ze strukturami władzy". Na liście tej są m.in. premier, wicepremier, kilku ministrów, ludzie z administracji prezydenta, szef KGB i gubernatorzy.

Jak twierdzi rosyjski dziennik "Moskowskij Komsomolec", Łukaszenka wzbogacił się przede wszystkim na handlu bronią, a jego administracja "podporządkowała sobie wszystkie dochodowe rynki - tytoniowy, alkoholowy, rybny". Prezydent sam też ustala, które spółki mogą importować ropę z Rosji.

Na Białorusi istnieją "dwa budżety - jeden państwowy, drugi prezydencki, taka świnka - skarbonka Baćki" - przypomniała gazeta. Chodzi o prezydencki fundusz rezerwowy, kontrolowany tylko przez Łukaszenkę. Według oficjalnych danych jest w nim około miliarda dolarów.

Zdaniem "Moskowskiego Komsomolca" do tego funduszu "płyną potokiem" pieniądze m.in. z ceł, odsetki od tranzytu ropy, reeksportu z Europy do Rosji samochodów i sprzętu elektronicznego, a przede wszystkim zyski z tajnych kontraktów na sprzedaż broni. (PAP)

kar/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)