Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Białoruś: Polscy obserwatorzy na wybory: nic się nie zgadzało

0
Podziel się:

Dwaj polscy obserwatorzy Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE powiedzieli w
poniedziałek polskim dziennikarzom, że w komisjach, które odwiedzili, przy liczeniu głosów oddanych
w niedzielnych wyborach parlamentarnych na Białorusi nic się nie zgadzało.

Dwaj polscy obserwatorzy Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE powiedzieli w poniedziałek polskim dziennikarzom, że w komisjach, które odwiedzili, przy liczeniu głosów oddanych w niedzielnych wyborach parlamentarnych na Białorusi nic się nie zgadzało.

Henryk Smolarz (PSL) opowiedział, że gdy chciał obserwować do końca liczenie głosów, wezwano milicję.

"W tej komisji, gdzie zostałem do samego końca, było widać, że fizycznie nie ma tyle kart, ile zapisano w protokole" - mówi obserwator.

Jak wyjaśnia, w komisji podano cząstkowe liczby z przedterminowego głosowania i z głosowania domowego, po czym sam asystował przy liczeniu głosów z jednej z dwóch urn z głosami oddanymi w niedzielę w lokalu wyborczym i było ich około 400. Gdy otwarto ostatnią urnę, zobaczył w niej około 70 kart.

"Przewodniczący wcześniej podał, że wszystkich głosów będzie prawie 1200 - brakowało 600 kart. Nie pozwolił mi zostać przy liczeniu i wezwał milicję. Przyszła milicja, zaczęła mnie ciągnąć za rękę. Podbiegł kolega z paszportem. To była bardzo nieprzyjemna sytuacja. Ostatecznie przesunąłem się w drugą część sali, spełniając życzenie przewodniczącego. Nic nie widzieliśmy" - mówi.

Także z relacji Andrzeja Jaworskiego (PiS) wynika, że protokoły były gotowe przed podliczeniem głosów.

"Przyjeżdżamy do jednej, drugiej trzeciej komisji wyborczej i widzimy, że protokoły są już wypełnione. Kiedy zobaczyłem, że jesteśmy w jednym z lokali szczególnie niemile widziani, a zamiast jednego milicjanta nagle pojawiło się czterech, doszliśmy do wniosku, że właśnie tu zostaniemy i będziemy przy liczeniu głosów. Pojawił się popłoch. Zdałem sobie sprawę, że nie zdążyli wcześniej wrzucić odpowiedniej ilości kart do urny albo podpisać się w imieniu tych, którzy te karty powinni odebrać" - opowiada PAP.

Jak mówi, po wysypaniu kart z urny zupełnie nic się nie zgadzało. "Nie wiedzieli, co tym fantem zrobić, więc bez liczenia zawinęli karty w papier, wrzucili do reklamówki i wyjechali" - powiedział.

Misja obserwatorów OBWE na białoruskie wybory oceniła, że nie były one ani wolne, ani bezstronne. "Wolne wybory oznaczają, że ludzie mogą swobodnie wyrażać poglądy, organizować się i ubiegać o urząd. Podczas tych wyborów tego nie było" - oznajmił w oświadczeniu koordynator krótkoterminowych obserwatorów Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE na wybory Matteo Mecacci.

W niedzielnych wyborach do niższej izby białoruskiego parlamentu, Izby Reprezentantów, startowało 293 kandydatów, w tym 46 przedstawicieli opozycji. CKW podała, że wybrano w nich 109 ze 110 deputowanych. Żaden nie reprezentuje opozycji.

Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska (PAP)

mw/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)