Białostocka policja zatrzymała 16-latka, który próbował wywołać zamieszanie w szkole, informując telefonicznie o rzekomo podłożonej bombie. Dane chłopaka ustalono bardzo szybko - nauczyciele bez problemu rozpoznali jego głos z nagrania policyjnego.
Zdarzenie miało miejsce w piątek w tym samym białostockim gimnazjum nr 18, w którym dzień wcześniej zarządzono ewakuację 670 osób po rozpyleniu gazu. Blisko 40 osób trafiło wówczas na obserwację do szpitala. Policja szuka autorów głupiego żartu.
Jak powiedział PAP Tomasz Krupa z komendy miejskiej policji w Białymstoku, w piątek rano z budki telefonicznej niedaleko tej szkoły ktoś zadzwonił do dyżurnego i przekazał informację, oczywiście anonimowo, że w gimnazjum jest podłożona bomba.
Policjanci przeszukali budynek (dyrektor zdecydował, że nie będzie ewakuacji) i niczego nie znaleźli. Równolegle nauczycielom dano do odsłuchu nagranie z policyjnej bazy. "Prawie jednogłośnie podali dane dzwoniącego" - dodał Krupa.
16-latek, uczeń II klasy gimnazjum, przyznał się do wykonania fałszywego alarmu. Zajmie się nim sąd rodzinny i dla nieletnich.
Policja nie wyklucza, że idąc tropem tego zdarzenia uda jej się ustalić osobę, która w czwartek rozpyliła gaz w szkole. Tu, oprócz odpowiedzialności karnej, możliwe jest jeszcze odszkodowanie za wymuszone działania różnych służb - rodzice takiego nieletniego mogą zostać obciążeni finansowo. (PAP)
rof/ pz/ gma/