Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Biegli sprawdzą możliwość ponownego zbadania wraku śmigłowca, którym leciał Miller

0
Podziel się:

Biegli sprawdzą, czy części ze śmigłowca,
który rozbił się w 2003 r. z premierem Leszkiem Millerem na
pokładzie, nadają się do ponownej ekspertyzy - postanowił w piątek
sąd. O zbadanie wraku tym razem przez cywilnych ekspertów
wystąpiła obrona pilota oskarżonego o doprowadzenie do wypadku.

Biegli sprawdzą, czy części ze śmigłowca, który rozbił się w 2003 r. z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie, nadają się do ponownej ekspertyzy - postanowił w piątek sąd. O zbadanie wraku tym razem przez cywilnych ekspertów wystąpiła obrona pilota oskarżonego o doprowadzenie do wypadku.

W piątek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie, przed którym toczy się proces ppłk. Marka Miłosza uznał, że stanowisko obrony zasługuje na "wstępną akceptację". Sąd postanowił dopuścić biegłych z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa PW do części wraku, by stwierdzili, czy nadają się one do badań mogących wskazać przyczynę awarii.

W 2004 roku prokuratura uznała, że wrak nie jest dowodem rzeczowym. Części zostały przekazane różnym instytucjom: wloty silników i wentylator znajdują się w Wojskowej Akademii Technicznej, silniki są przechowywane w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych, który poinformował, że nie poddawano ich żadnym modyfikacjom ani badaniom. Jeśli biegli uznają, że części nadają się do ponownych badań, sąd zarządzi jak najszybszą ekspertyzę.

Przeciw ponownym badaniom występowała prokuratura, której zdaniem wątpliwe jest, czy ten dowód jest możliwy do przeprowadzenia. Fakt, że silników nie przerabiano ani nie badano nie znaczy, że przetrwały ten czas nietknięte - zauważyło oskarżenie.

W aktach sprawy znajduje się opinia komisji wojskowej, która za najbardziej prawdopodobną przyczynę awarii uznała oblodzenie. Zaznaczyła przy tym, że załoga nie miała danych wskazujących na ryzyko oblodzenia. O braku sygnałów o możliwym oblodzeniu zeznawali też przed sądem świadkowie ze służb meteorologicznych.

W marcu obrona wystąpiła o ponowne zbadanie wraku, tym razem przez cywilnych ekspertów. Jak mówił podczas procesu Miłosz, późniejsze awarie silników innych śmigłowców, do których doszło mimo włączenia instalacji przeciwoblodzeniowej, przeczą ustaleniom komisji badającej wypadek.

Śmigłowiec Mi-8 lecący z Wrocławia do Warszawy rozbił się 4 grudnia 2003 pod Warszawą, gdy wyłączyły się obydwa silniki. Miłosz zdołał awaryjnie wylądować, stosując manewr autorotacji. Doświadczeni piloci podkreślali potem jego opanowanie i umiejętności. W wypadku ucierpieli ówczesny premier Leszek Miller, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów BOR, trzech pilotów i stewardesa. Dwanaście osób przeszło długotrwałe leczenie.

Prokuratura oskarżyła Miłosza o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy - przez to, że nie włączył ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej - i o nieumyślne spowodowanie wypadku. Grozi mu do 8 lat więzienia.(PAP)

brw/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)