Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Bułgarii Cwetan Cwetanow przyznał w piątek, że z resortu wyciekają informacje do grup przestępczych.
"Nie można powiedzieć, że w MSW nie ma ludzi, którzy pomagają grupom przestępczym" - mówił Cwetanow dziennikarzom w parlamencie. Sprecyzował, że funkcjonariusze MSW przekazują gangom wewnętrzne informacje o prowadzonych operacjach.
Sprawa wycieku informacji stanęła ponownie na porządku dziennym po kolejnym porwaniu, dokonanym na początku tygodnia. W miasteczku studenckim w Sofii na oczach licznych świadków uprowadzono 22-letniego syna bogatego biznesmena. Dwa dni później sofijski prokuratur Nikołaj Kokinow, prowadzący dochodzenie, wyraził przypuszczenie, że gangi, parające się porwaniami, otrzymują informacje bezpośrednio z MSW.
Dziennik "24 czasa", powołując się na źródła policyjne, napisał w piątek, że gang, który uprowadził studenta, jest strukturą, w skład której wschodzą byli policjanci i studenci. Bossem jest były policjant oddziału antyterrorystycznego lub pracownik komórki MSW do walki z przestępczością zorganizowaną, utrzymujący kontakty z byłymi kolegami. Obecnie, pisze dziennik, MSW sprawdza, czym zajmują się wszyscy, którzy w ostatnich pięciu latach opuścili tę komórkę, oddział antyterrorystyczny lub służbę kontrolującą podsłuchy.
Podejrzenia o wycieku informacji z MSW pojawiły się wiosną br., po kilku porwaniach dla okupu. Według ekspertów właśnie z powodu takich przecieków dotychczas nie zatrzymano sprawców ani jednego z 17 porwań, dokonanych w ostatnich latach.
Minister poinformował, że trwają prace nad ustawą o walce z porwaniami. Według premiera Bojko Borysowa, który opowiedział się za pilnym przyjęciem takiej ustawy, kara dla porywaczy powinna wynieść 30 lat pozbawienia wolności, czyli trzykrotnie wyżej niż przewidują obecne przepisy.
Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ az/ kar/
