Ekspert Centrum Europejskiego Natolin Marek Cichocki uważa, że przedłużony do 2009 r. okres refleksji nad Traktatem Konstytucyjnym UE może być korzystny dla Polski. Jego zdaniem, w toku negocjacji nad nową wersją dokumentu, Polska może "wywalczyć" lepszą pozycję polityczną niż gwarantowała jej eurokonstytucja.
Po tym jak rok temu Francuzi i Holendrzy odrzucili unijną konstytucję, europejscy przywódcy dali Europejczykom czas na zastanowienie się nad dalszymi losami dokumentu - tzw. "okres refleksji". W niedzielę szefowie dyplomacji UE, którzy podczas weekendu uczestniczyli w spotkaniu w podwiedeńskim Klosterneuburgu, zgodzili się, że należy przedłużyć czas do namysłu. Jako granicę wyznaczyli rok 2009 - który ma być zaakceptowany na szczycie przywódców unijnych w czerwcu.
"Konkluzje tego spotkania nie były jakimś szczególnym zaskoczeniem. Od dłuższego czasu przewidywano, że ministrowie spraw zagranicznych zalecą przedłużenie refleksji i tym samym zostawią sobie więcej czasu, by znaleźć jakieś rozwiązanie" - ocenił w rozmowie z PAP Cichocki.
W jego opinii, Polska może skorzystać na takiej decyzji. "Kluczowym problemem, na który natknie się Polska będzie - jak z jednej strony zachować znaczenie polityczne, jakie dają nam zapisy nicejskie (po odrzuceniu eurokonstytucji, UE funkcjonuje w oparciu o Traktat Nicejski - PAP), a z drugiej strony politycznie dowartościować Niemcy, które są krajem kluczowym w Unii Europejskiej" - powiedział w poniedziałek Cichocki.
Zgodnie z budzącym kontrowersje Traktatem Konstytucyjnym, w UE obowiązywać powinien system podwójnej większości, w którym decyzja zapadałaby przy poparciu 55 proc. liczby krajów i 65 proc. liczby ludności. Dołączony w tej sprawie pewien "hamulec bezpieczeństwa" umożliwia grupie krajów zamieszkanych przez 26-25 proc. ludności UE odwlekanie niekorzystnej decyzji aż do uzyskania kompromisu. Natomiast według dokumentu z Nicei, Polska miała tylko dwa głosy mniej niż najbardziej zaludnione państwa UE.
"Z całą pewnością utrzymanie głosów, które są w Traktacie Nicejskim, będzie dla Polski trudne. Strona niemiecka ma rację, gdy mówi, że jej wkładowi finansowemu w UE, czy potencjałowi demograficznemu, odpowiadać powinna większa pozycja. Z kolei Polska ma też rację mówiąc, że system podwójnej większości niesłusznie obniża rolę krajów dużych - ale mniejszych od Niemiec" - tłumaczył ekspert.
"Jednak gdzieś kompromis w tej sprawie powinien być znaleziony" - uważa Cichocki. (PAP)
och/ lop/