Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Clinton za konsensem w sprawie Libii, przeciw strefie zakazu lotów

0
Podziel się:

Sekretarz stanu Hillary Clinton przestrzegła przed jednostronnymi krokami
USA wobec powstania w Libii i skrytykowała apele o ustanowienie nad tym krajem strefy zakazu lotów
wojskowych.

Sekretarz stanu Hillary Clinton przestrzegła przed jednostronnymi krokami USA wobec powstania w Libii i skrytykowała apele o ustanowienie nad tym krajem strefy zakazu lotów wojskowych.

W wystąpieniu przed Komisją Budżetową Izby Reprezentantów w czwartek szefowa dyplomacji podkreśliła znaczenie wypracowania międzynarodowego konsensu w sprawie Libii.

"Staramy się doprowadzić do międzynarodowego uzgodnienia polityki (wobec Libii), ponieważ uważamy, że jest to niezwykle ważne, cokolwiek byśmy zrobili. Bez międzynarodowego upoważnienia samodzielna akcja podjęta przez USA byłaby wkroczeniem w sytuację, której skutki nie sposób przewidzieć" - powiedziała.

Wielu polityków i komentatorów w USA, w tym niektórzy Demokraci, wzywa administrację prezydenta Obamy, aby nie oglądać się na ONZ i jednostronnie zdecydować o pomocy dla powstańców libijskich. Proponuje się wprowadzenie strefy zakazu lotów nad Libią, by utrudnić siłom reżimowym bombardowanie powstańców z powietrza, lub dostarczenie powstańcom broni.

Clinton jednak zdystansowała się do koncepcji zakazu lotów, mówiąc, że wprowadzenie takiej strefy w Iraku po wojnie w 1991 r. nie było skuteczne.

"Nie zapobiegło to temu, by Saddam Husajn mordował ludzi na lądzie, i nie zmusiło go do ustąpienia" - powiedziała.

Tymczasem krajowy koordynator wywiadu USA James Clapper wyraził pogląd, że Muammar Kadafi prawdopodobnie przetrwa jako dyktator mimo rebelii, ponieważ ma znaczną przewagę uzbrojenia nad powstańcami.

Występując w czwartek przed Komisją Sił Zbrojnych Senatu, Clapper powiedział, że Kadafi ma siły powietrzne ustępujące w krajach regionu tylko siłom Egiptu.

Ale jednocześnie zdawał się umniejszać ich rolę w tłumieniu powstania, mówiąc, że samoloty "tylko do pewnego stopnia" zostały użyte do atakowania rebeliantów.

Czwartkowy "Wall Street Journal" ostro skrytykował postępowanie administracji w sprawie Libii.

Postulat dozbrojenia powstańców - napisał dziennik w artykule redakcyjnym - rozbija się o rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1970, która nakłada embargo na broń do Libii, zabraniając dostarczania jej komukolwiek w tym kraju.

Rezolucję tę uchwalono 27 lutego - a więc już w czasie powstania w Libii - przy poparciu USA.

"Pytanie, jak Departament Stanu mógł zezwolić na uchwalenie takiej rezolucji. Prezydent Obama powiedział, że chce, aby Kadafi odszedł, ale jego właśni dyplomaci aprobują embargo, które zmniejsza wachlarz opcji dla osiągnięcia tego celu. Za co jeszcze płacimy naszej ambasador przy ONZ Susan Rice?" - pyta retorycznie "WSJ".

Prawica krytykuje Baracka Obamę za oddanie inicjatywy Europie w sprawie Libii, sugerując, że jest to taktyka, aby uniknąć ryzykownych działań.

Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)

tzal/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)