Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Decyzja, czy sprawa Widackiego wróci do prokuratury - 19 czerwca

0
Podziel się:

19 czerwca Sąd Apelacyjny w Warszawie ma
prawomocnie rozstrzygnąć czy do białostockiej prokuratury wróci
sprawa posła Jana Widackiego (Demokratyczne Koło Poselskie),
oskarżonego m.in. o nakłanianie świadków do składania fałszywych
zeznań.

19 czerwca Sąd Apelacyjny w Warszawie ma prawomocnie rozstrzygnąć czy do białostockiej prokuratury wróci sprawa posła Jana Widackiego (Demokratyczne Koło Poselskie), oskarżonego m.in. o nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań.

Tego dnia SA ma rozpatrywać zażalenie prokuratury na kwietniową decyzję Sądu Okręgowego Warszawa-Praga o zwrocie aktu oskarżenia do śledztwa - dowiedziała się PAP w źródłach sądowych.

Sąd pod przewodnictwem sędzi Barbary Piwnik (ministra sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera) podjął taką decyzję wobec braków materiału dowodowego. Sąd uznał za słuszne wnioski obrony, która zwracała uwagę, że materiał dowodowy jest niepełny i opiera się na twierdzeniach wielokrotnego przestępcy.

Latem 2007 r. białostocka prokuratura oskarżyła Widackiego - znanego adwokata z Krakowa, w przeszłości m.in. wiceszefa MSW i ambasadora Polski na Litwie - o nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań i utrudnianie postępowania karnego, za co grozi do 5 lat więzienia.

Widackiego oskarżono o to, że miał nakłaniać świadka Sławomira R. (32-letniego recydywistę, który odsiaduje karę 25 lat m.in. za zabójstwo) do nieprawdziwych zeznań, korzystnych dla bronionego przez Widackiego szefa gangu pruszkowskiego Mirosława D., ps. Malizna. Inny zarzut to rzekome naciski na lobbystę Marka Dochnala, by przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen nie oczerniał Jana Kulczyka, którego Widacki był pełnomocnikiem. Trzeci zarzut dotyczy przekazywania grypsów przez Widackiego. Akt oskarżenia (oskarżono w sumie sześć osób) trafił najpierw do sądu w Białymstoku; potem - do Warszawy.

Większość zaleconych prokuraturze przez sąd czynności dotyczy właśnie Sławomira R., który zainicjował całą sprawę, powiadamiając w kwietniu 2005 r. o rzekomym przestępstwie Widackiego wiceszefa sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen posła PiS Zbigniewa Wassermanna, a potem prokuraturę. Sąd polecił też prokuraturze sprawdzenie, czy - a jeśli tak, w jaki sposób i po czyjej decyzji - R. miał jako więzień szczególnie niebezpieczny dostęp do telefonu komórkowego i telewizora.

Prokuratura ma zbadać też m.in. "pozaprocesowe" kontakty R. z prokuratorami i funkcjonariuszami CBŚ, a także z b. dziennikarką "Wprost" Dorotą Kanią (odwiedzała go w areszcie, ale w dokumentacji aresztu jest zapis, że wtedy odwiedził go adwokat; ma być wyjaśniane, czy nie złamano przy tym prawa).

Ponadto prokuratura ma ponownie przesłuchać wielu świadków, m.in. Wassermanna, Marka i Aleksandrę Dochnalów i Kanię. Sam R. ma być ponownie przesłuchany, m.in. co do własnych słów, że ma "zaufanych" funkcjonariuszy CBŚ.

Widacki - który wiele razy odrzucał zarzuty jako oparte na pomówieniach przestępców - mówił, że cieszy się, iż "sąd podzielił jego opinie o śledztwie". Według posła, było ono od początku tendencyjne. Widacki jest członkiem komisji śledczej, która bada rzekome naciski na służby specjalne za rządów PiS. Przeciw temu wyborowi był klub PiS, który powoływał się na akt oskarżenia Widackiego. PiS zbojkotował głosowanie nad składem komisji, a potem żądał wyłączenia go z komisji. (PAP)

sta/ bno/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)