Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Fiasko negocjacji związków zawodowych ochrony zdrowia z rządem

0
Podziel się:

Po czterech godzinach wtorkowe rozmowy
związkowców ochrony zdrowia z rządem zakończyły się fiaskiem.
Najpierw zerwali je lekarze, potem wyszły pielęgniarki. Pod
przygotowanymi przez rząd uzgodnieniami nie podpisały się ani
"Solidarność" ani OPZZ. Minister zdrowia Zbigniew Religa
zapowiedział, że więcej rozmów nie będzie. Mimo braku porozumienia
Religa nie poda się do dymisji.

Po czterech godzinach wtorkowe rozmowy związkowców ochrony zdrowia z rządem zakończyły się fiaskiem. Najpierw zerwali je lekarze, potem wyszły pielęgniarki. Pod przygotowanymi przez rząd uzgodnieniami nie podpisały się ani "Solidarność" ani OPZZ. Minister zdrowia Zbigniew Religa zapowiedział, że więcej rozmów nie będzie. Mimo braku porozumienia Religa nie poda się do dymisji.

Już przed rozmowami w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie Religa mówił dziennikarzom, że stanowisko rządu jest jednoznaczne i nie ulegnie zmianie, a uczestnicy strony społecznej muszą to zaakceptować.

Minister przypomniał, że propozycje rządu to: utrzymanie 30-proc. podwyżki z ubiegłego roku. Zaznaczył, że ewentualne podwyżki w tym roku i przyszłych latach zależeć będą od nadwyżek Narodowego Funduszu Zdrowia i wzrostu kontraktów. Religa dodał, że rząd jest też gotowy podpisać układ zbiorowy, ale na razie nie może określić minimalnego poziomu płac.

"Układ bez pieniędzy, to jak szpital bez lekarzy" - skomentował to szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel.

Także przed spotkaniem Religa mówił, że nie wierzy, by wszystkie związki zgodziły się na ubiegłotygodniową propozycję pielęgniarek, by to ta grupa zawodowa miała szansę na największe podwyżki. I faktycznie tak się stało.

Z negocjacji pierwsi wyszli przedstawiciele OZZL. Uznali je za zerwane. "Pan minister po dwóch miesiącach strajku lekarzy stwierdził, że nie ma żadnych kompetencji w zakresie płac lekarzy i tempa ich wzrostu" - powiedział Bukiel. Dodał, że jedynym ustaleniem było to, iż pracownikom nie zostaną zabrane podwyżki z 2006 r.

Bukiel zapowiedział, że lekarze nadal będą strajkować i składać wymówienia, a do rozmów z rządem wrócą może na jesieni, gdy skończą się składane przez nich 3-miesięczne wypowiedzenia z pracy.

Potem ze spotkania wyszły przedstawicielki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych i Naczelnej Izby Pielęgniarskiej. Szefowa OZZPiP Dorota Gardias powiedziała, że rozmowy z rządem uwzględniały tylko w części postulaty związku. Dodał, że rząd nie był w stanie zagwarantować ustawowego wzrostu płac wszystkich pielęgniarek i położnych w IV kwartale 2007 r. ani stworzyć systemu tzw. "kroczących podwyżek" w latach następnych.

"Ponawiamy wniosek do rządu RP o ponowne wprowadzenie zmian do projektu uwzględniających nasze postulaty jeszcze przed skierowaniem projektu do prac sejmowych. W innym przypadku należy spodziewać się istotnych skutków społecznych, w tym nawet kontynuowania protestów naszego środowiska" - powiedziała Gardias. Dodała, że jeszcze we wtorek Zarząd Krajowy zdecyduje, co dalej z "białym miasteczkiem".

Tymczasem według Religi, przyszedł czas na likwidację "miasteczka", "ponieważ w tym momencie, ani dziś, jutro czy pojutrze żadnych innych ustępstw i propozycji ze strony rządu nie będzie. Bez względu na to, czy miasteczko będzie trwało".

Dodał, że ma nadzieję, iż strajk w szpitalach nie będzie się rozszerzał i że w niektórych placówkach będzie dochodziło do porozumień dyrektorów szpitali z lekarzami.

Religa ponownie podkreślił, że propozycje rządu polegają na utrzymaniu dotychczasowych podwyżek i rozszerzeniu jej także na lekarzy stażystów i rezydentów. Rząd zagwarantował też 13 proc. podwyżkę dla tych pracowników publicznych zakładów, których finansowanie jest z budżetu państwa (m.in. stacje krwiodawstwa, stacje sanitarno-epidemiologiczne).

Minister Religa podkreślił, że więcej rozmów ze związkowcami nie będzie.

"Stale powtarzam, że żadnych podwyżek w tym roku nie może być, bo nie ma na to pieniędzy. Lekarze, którzy przystępowali do strajku i mówili, że chcą natychmiast podwyżki, wiedzieli o tym, że stanowisko rządu jest jednoznaczne" - powiedział.

Dodał, że rząd nie mógł określić płacy minimalnej lekarzy (domagali się 5-7,5 tys. zł miesięcznie brutto). "To niemożliwe, bo przekroczyłoby trzykrotnie dodatkowy przychód NFZ" - powiedział. Wyjaśnił, że ta nadwyżka Funduszu wyniesie w 2008 r. 6 mld zł, a płace minimalne, których domagali się lekarze i pielęgniarki, kosztowałyby 15 mld.

Religa zaznaczył, że na jesieni można wrócić do rozmów z lekarzami i do dyskusji o płacy minimalnej, bo wtedy rząd będzie już miał wiedzę o stanie finansów publicznych w przyszłym roku i następnych latach.

Na pytanie, czy z powodu braku porozumienia zamierza się podać do dymisji powiedział, że nie jest to powód, który mógłby go do tego skłonić. "Są inne rzeczy, które mogą mnie zmusić do dymisji, ale nie to" - dodał. (PAP)

bos/ wkr/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)