Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Huebner: Traktat Lizboński wzmacnia Polskę

0
Podziel się:

Traktat Lizboński wzmocni UE, a tym samym
również Polskę - uważa komisarz ds. polityki regionalnej Danuta
Huebner. Komisarz przewiduje, że rola unijnej polityki spójności
będzie rosła podobnie jak nakłady na jej realizację.

Traktat Lizboński wzmocni UE, a tym samym również Polskę - uważa komisarz ds. polityki regionalnej Danuta Huebner. Komisarz przewiduje, że rola unijnej polityki spójności będzie rosła podobnie jak nakłady na jej realizację.

"Nowy traktat jest potrzebny nie tylko UE, ale także Polsce, ponieważ wychodzi naprzeciw temu, czego Polska od Unii oczekuje: daje obywatelom Unię bardziej demokratyczną, z większą rolę instytucji pochodzących z bezpośredniego wyboru: zarówno parlamentów narodowych jak i Parlamentowi Europejskiemu; porządkuje Unię klarownie oddzielając kompetencje narodowe od wspólnych kompetencji Unii" - powiedziała w wywiadzie dla PAP Huebner.

W jej opinii, nowy traktat wzmocni Unię, a "im silniejsza jest Unia, tym silniejsza jest także Polska". "W związku z tym jestem przekonana, że ten dobry początek procesu ratyfikacji da Polsce w rezultacie również jego zakończenie w dobrym stylu" - dodała.

Przekazujemy fragmenty wywiadu z Danutą Huebner, który w całości został zamieszczony na stronie: http://euro.pap.com.pl.

PAP: - Polityka regionalna, to jedna z dwóch polityk UE, na które kieruje się najwięcej pieniędzy ze wspólnego budżetu Unii..

D.H.: - Dla Polski rzeczywiście są ważne te polityki, które w budżecie zajmują dużo miejsca. W odniesieniu do przyszłości polityki regionalnej, czy szerzej - spójności - w czerwcu zeszłego roku opublikowaliśmy tzw. IV Raport Spójności, w którym opisujemy wyzwania, z jakimi Unia Europejska mierzy się teraz i te, z którymi będzie się musiała zmierzyć w przyszłości - wyzwania, które mają bardzo silny wpływ na różne regiony.

Te wyzwania, to zmiany klimatyczne, sytuacja na rynku energii, konkurencja ze strony gospodarek takich państw jak Chiny i Indie, czy starzenie się społeczeństw państw członkowskich, czyli wszystko to co ma wymiar globalny. Jednocześnie wspólne dla tych zmian, to ich silny wpływ na regiony UE, wpływ, który jest bardzo zróżnicowany i prowadzi do nowych nierówności, które wcześniej nie występowały w Europie. Dlatego odpowiedź na te wielkie zmiany musi mieć także charakter inny niż to było w przeszłości.

Potrzebna jest mądra, przemyślana polityka regionalna, która pozwoli także społecznościom lokalnym i regionalnym, miastom i różnym typom regionów, znaleźć własną odpowiedź na te wyzwania.

PAP: - Czy chodzi o decentralizację?

D. H.: - Nowy nurt w teorii ekonomii mówi, że charakter zmian globalnych wymaga także odpowiedzi, które są zlokalizowane, związane z miejscem, z zasobami, które mogą przyczynić się do rozwoju danego obszaru.

Po pierwsze dlatego, że szczebel regionalny i lokalny daje możliwość prowadzenia polityki w bezpośredniej bliskości tych, których ta polityka dotyczy, więc polityki bardziej efektywnej, dopasowanej do ich potrzeb. A po drugie dlatego, że strategie wzrostu wymagają dziś uruchomienia wszystkich zasobów i działań na wszystkich szczeblach zarządzania.

Dlatego rola polityki regionalnej - w moim przekonaniu - musi w UE rosnąć jeśli chcemy po pierwsze skutecznie odpowiedzieć na te wyzwania, a po drugie - zmobilizować cały potencjał rozwojowy Europy dla wzrostu, dla budowania nowych miejsc pracy, innowacyjności czy konkurencyjności.

Dlatego zaangażowanie na rzecz rozwoju władz regionalnych, władz lokalnych, tworzenie sieci różnych partnerów, którzy funkcjonują na poziomie regionu, powiatu czy gminy - przedsiębiorstw, ośrodków naukowych i badawczych, władz publicznych - umożliwia budowanie konkurencyjności regionu i podstaw dla wzrostu gospodarczego w długim okresie. To wszystko wpływa na coraz większą rolę polityki regionalnej i znaczenie tego rodzaju aktywności na poziomie poniżej narodowego dla rozwoju gospodarczego.

Z tego względu, w Traktacie Lizbońskim po raz pierwszy wprowadzamy obok pojęcia spójności ekonomicznej i społecznej, także spójność terytorialną. To wskazuje na rosnące znaczenie geografii w naszym rozwoju, np. specyfiki terytorialnej i różnych typów jednostek terytorialnych, które muszą w pełni swoje możliwości rozwojowe wykorzystać.

PAP: - Co najważniejszego wnosi nowy Traktat do wspólnej polityki regionalnej?

D.H.: - Przede wszystkim Traktat Lizboński wprowadza nową definicję zasady pomocniczości, która do tej pory w Unii była rozumiana jako podstawa podziału pracy między poziomem narodowym i wspólnotowym. Do tej pory opieraliśmy się na podejściu, zgodnie z którym wszystkie problemy, których nie można było rozwiązać, czy projekty, których nie można było wdrożyć na szczeblu narodowym powinny być realizowane na poziomie unijnym.

Teraz zasada pomocniczości została rozszerzona także o poziom władz regionalnych i lokalnych. To powoduje, że wieloszczeblowy system zarządzania w Unii - dzielący uprawnienia między poziom wspólnotowy, narodowy, a także regionalny i lokalny - ma szansę stać się rzeczywistością.

Po drugie została wprowadzona zasada, że parlamenty narodowe będą się wypowiadały w sprawie inicjatyw, które KE przedstawia właśnie z punktu widzenia zasady pomocniczości. Jeśli parlament narodowy będzie musiał taką opinie ogłosić, to wcześniej będzie musiał ocenić, czy nie jest wskazane zasięgnięcie też opinii władz regionalnych lub lokalnych.

PAP: Czy nie przewiduje Pani kłopotów z ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego w żadnym z państw członkowskich?

D.H.: - Dla mnie debata parlamentarna w Polsce jednoznacznie wykazała, że obecność Polski w Unii Europejskiej jest procesem nieodwracalnym i to cieszy najbardziej. Natomiast to w jaki sposób, w jakim stylu, zostanie zakończony proces ratyfikacyjny - zależy całkowicie od Polski.

Dyskusja nad Traktatem w trakcie negocjacji trwała ponad rok i była okresem, w którym rzeczywiście można było dokonać wszelkich sprawdzianów prawnych co do zgodności lub niezgodności z konstytucją każdego z państw członkowskich Unii.

Ten nowy traktat jest potrzebny nie tylko UE, ale także Polsce, ponieważ wychodzi naprzeciw temu, czego Polska od Unii oczekuje: daje obywatelom Unię bardziej demokratyczną, z większą rolę instytucji pochodzących z bezpośredniego wyboru: zarówno parlamentów narodowych jak i Parlamentowi Europejskiemu; porządkuje Unię klarownie oddzielając kompetencje narodowe od wspólnych kompetencji Unii.

Wydaje mi się, że jest traktatem, który może Unię tylko wzmocnić, a im silniejsza jest Unia, tym silniejsza jest także Polska. W związku z tym jestem przekonana, że ten dobry początek procesu ratyfikacji da Polsce w rezultacie również jego zakończenie w dobrym stylu.

PAP: - Czy to był dobry początek procesu ratyfikacji w Polsce?

D.H.: - Myślę, że debata w parlamencie wykazała zupełnie naturalną różnicę poglądów, bo niektóre środowiska, siły polityczne, od początku procesu przygotowawczego do wejścia Polski do UE nie były zwolennikami członkostwa naszego kraju w Unii, więc sądzę, że ta debata nie była zaskoczeniem. Natomiast pokazała jednoznacznie, że proces integracji europejskiej jest nieodwracalny.

Cieszy również to, że towarzyszące debacie badania opinii publicznej wykazały bardzo wysokie poparcie Polaków zarówno dla naszego członkostwa w Unii i korzyści z niego płynących, jak i poparcie dla Traktatu Lizbońskiego, oparte - myślę - głównie na zaufaniu do polskich polityków, którzy negocjowali ten traktat.

PAP: - Czyli nie przewiduje Pani żadnych kłopotów z ratyfikacją Traktatu z Lizbony?

D.H.: - Proces ratyfikacyjny się toczy. Najbardziej obciążony niepewnością jest w Irlandii, bo na razie, jest to jedyny kraj, w którym odbędzie się w tej sprawie referendum. Badania wskazują jednak, że liczba zwolenników jest tam dwukrotnie wyższa niż przeciwników.

PAP: - Gdyby jednak nawet referendum irlandzkie zakończyło się odrzuceniem Traktatu, to przecież nie byłby to pierwszy raz w historii Unii, a z Traktatem Nicejskim udało się to w drugim podejściu.

D.H.: - Uważam, że to jest traktat, którego Unia bardzo potrzebuje i mam nadzieję, że do końca procesu ratyfikacyjnego uda się wyjaśnić wszystkie niepewności i wątpliwości i od 1 stycznia przyszłego roku będziemy mieli nowy traktat.

PAP: - A nie później?

D.H.: - Cel jest taki, żeby od początku 2009 roku obowiązywał Traktat Lizboński. Gdyby się jednak do tego czasu nie zakończyły procesy ratyfikacyjne we wszystkich państwach członkowskich, to na pewno wejście w życie traktatu się opóźni. Uważam jednak, że należy starać się zakończyć ratyfikacje w tym roku.

PAP: - Dlaczego ten termin jest tak ważny?

D.H.: - Bo dobrze byłoby, gdyby do wyborów do Parlamentu Europejskiego w czerwcu przyszłego roku, ci którzy chcą w nich uczestniczyć mogli mówić o Unii określonej w traktacie, który obowiązuje. Więc są argumenty za tym, żeby wszedł w życie przed wyborami do PE.

Myślę, że to jest traktat, który przyniesie dobre zmiany Unii, m.in. dlatego, że pozwoli nam więcej zrobić w obszarach, które są ważne dla ludzi. Energetyka i zmiany klimatu we wszystkich badaniach opinii publicznej pojawiają się na pierwszych miejscach, a obywatele krajów członkowskich wskazują na wiodącą rolę UE rozwiązywaniu problemów, jakie się w związku z tym pojawiają.

Także z punktu widzenia polityki regionalnej fakt, że w Traktacie Lizbońskim jest mowa o spójności terytorialnej, czyli harmonijnym rozwoju terytorialnym Unii, a także, że mówi o roli władz lokalnych i regionalnych - to są dobre wiadomości.

PAP: - Czy takie ujednolicenie regionów nie będzie jednak groziło rozwarstwieniem UE, bo regiony biedne będą w efekcie takich działań dłużej pozostawać biednymi, a bogate - bogatymi?

D.H.: - Zróżnicowanie dynamiki rozwoju zawsze będzie nam towarzyszyć - zawsze będą gospodarki, które będą się rozwijały szybciej i te, które będą się rozwijały wolniej. I to będzie zależało od atrakcyjności inwestycyjnej, od pomysłowości ludzi. Moją odpowiedzialnością jest stworzenie wszystkim jednakowych szans.

Rozmawiała Barbara Bodalska (PAP)

bba/ par/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)