Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Bomba w Bagdadzie zabiła 7 ludzi, ataki także poza stolicą

0
Podziel się:

(ataki także w Balad Ruz i w Tal Afar, wypowiedzi polityków, tło)

(ataki także w Balad Ruz i w Tal Afar, wypowiedzi polityków, tło)

14.7.Bagdad (PAP/Reuters,AP) - Bomba umieszczona w pobliżu wejścia do sunnickiego meczetu w północnej części Bagdadu zabiła w piątek co najmniej siedem osób i raniła pięć. Eksplozja nastąpiła w chwili, gdy wierni opuszczali meczet po modłach piątkowych.

Do zamachu doszło, choć w stolicy Iraku obowiązuje od maja zakaz ruchu pojazdów w każdy piątek od jedenastej do piętnastej. Ma to utrudnić ekstremistom podkładanie bomb przy meczetach w porze wspólnych modłów.

W zachodnim Bagdadzie ostrzelano autobus. Trzy osoby zostały ranne.

W mieście Balad Ruz, 70 km na północny wschód od Bagdadu, pięć pocisków moździerzowych spadło w piątek rano w pobliżu meczetu szyickiego, raniąc pięciu ludzi.

W Tal Afar, około 400 km na północny zachód od Bagdadu policja zakomunikowała w piątek o znalezieniu zwłok 12 ludzi, które ktoś porzucił na tamtejszym cmentarzu. Ponadto w czwartek snajper zastrzelił w tym mieście dwóch policjantów pełniących służbę na posterunku kontrolnym.

W ciągu minionego tygodnia przeszło 200 Irakijczyków zginęło w Bagdadzie w atakach i kontratakach fanatyków sunnickich i szyickich, choć stolica jest już piąty tydzień terenem wielkiej operacji antyterrorystycznej, w której uczestniczy przeszło 50 tysięcy policjantów irackich oraz irackich i amerykańskich żołnierzy.

Niesłabnąca fala przemocy budzi coraz większy niepokój także wśród polityków irackich, którzy w wystąpieniach publicznych są zazwyczaj optymistami.

Premier Nuri al-Maliki, polityk dominującego w parlamencie bloku szyickich partii religijnych, powtarza od kilku dni, że jego plan pojednania narodowego jest "ostatnią szansą" dla kraju. Szyicki deputowany Bassem Szarif powiedział w czwartek wieczorem, że jeśli plan ten zawiedzie, "będzie to koniec Iraku", gdyż kraj pogrąży się w wojnie domowej.

Rebelianci wywodzą się prawie wyłącznie z arabskiej mniejszości sunnickiej, która była uprzywilejowana pod rządami Saddama Husajna, ale po jego upadku musiała ustąpić miejsca we władzach szyitom, stanowiącym 60 procent ludności kraju.

W czwartek ministrowie spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa narodowego odpowiadali w parlamencie na pytania deputowanych, którzy chcieli się dowiedzieć, dlaczego operacja antyterrorystyczna w stolicy, opatrzona kryptonimem "Razem do przodu", nie doprowadziła choćby do osłabienia przemocy w mieście.

Parlament obradował przy drzwiach zamkniętych. Niezależny deputowany kurdyjski Mahmud Osman powiedział potem, że "ludzie, którzy są u władzy, mówią, że mamy rząd jedności narodowej, ale tak nie jest". "Oni nie działają jak jeden zespół" - dodał.

Oznaką nerwowości może być czwartkowa wypowiedź przewodniczącego parlamentu, arabskiego sunnity Mahmuda Maszhadaniego, że to "Żydzi" finansują w Iraku zamachowców, aby zdyskredytować rządzących obecnie krajem "ludzi wiernych islamowi".

"Z wyjątkiem islamistów nikt nie jest godzien rządzić Irakiem" - oświadczył Maszhadani, który w latach 80. i 90. działał w zwalczających reżim Saddama Husajna organizacjach fundamentalistów sunnickich.

Ze swej strony niektórzy politycy szyiccy zarzucają deputowanym sunnickim, że nie wykorzystują swych wpływów wśród arabskich sunnitów, ani nieoficjalnych powiązań z organizacjami rebeliantów, i nie naciskają ich, by zaniechali przemocy i włączyli się do życia politycznego. (PAP)

xp/ ap/

2655 3346 3522 3877 7021

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)