Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Dora - bagdadzka dzielnica strachu

0
Podziel się:

Mężczyzna przywiązujący klimatyzator do
dachu taksówki przestał na chwilę mocować się z urządzeniem, aby
wyjaśnić, co robi: pakuje się i razem z całą rodziną ucieka ze
swojej dzielnicy w Bagdadzie z powodu pogróżek przeciwko szyitom.

Mężczyzna przywiązujący klimatyzator do dachu taksówki przestał na chwilę mocować się z urządzeniem, aby wyjaśnić, co robi: pakuje się i razem z całą rodziną ucieka ze swojej dzielnicy w Bagdadzie z powodu pogróżek przeciwko szyitom.

"Wyprowadzamy się, bo się boimy - powiedział, zbyt przestraszony, by podać swoje imię i nazwisko. - Ta część miasta jest niebezpieczna".

To, co się dzieje w Iraku, nie jest być może otwartą wojną domową arabskich sunnitów z szyitami, ale na ulicach mieszanej pod względem wyznaniowym stołecznej dzielnicy Dora można dostrzec mnóstwo oznak sekciarskiej nienawiści - pisze reporter agencji Associated Press, Antonio Castaneda, który wybrał się tam z amerykańskim patrolem wojskowym.

Podczas gdy rodziny szyickie opuszczają Dorę, sunnicki polityk Adnan ad-Dulajmi oskarża siły rządowe i milicje szyickie o przeprowadzanie "czystki etnicznej" wymierzonej w społeczność sunnicką, między innymi w dzielnicy Azamija, gdzie we wtorek mieszkańcy starli się z irackimi siłami bezpieczeństwa, podejrzewając je, że torują drogę szyickim szwadronom śmierci.

Arabscy sunnici (20 proc. Irakijczyków) byli uprzywilejowani za Saddama Husajna. Teraz nie mogą pogodzić się z dominacją szyitów (60 proc. Irakijczyków), którzy za Saddama byli dyskryminowani, ale prawie od dwóch lat sprawują urząd premiera i kierują najważniejszymi resortami. Sunniccy rebelianci zabijają szyitów, a fanatycy szyiccy - sunnitów.

W Dorze długie rzędy domów stoją puste i porzucone. Na ulicach można natknąć się na barykady, sporządzone pośpiesznie z pni drzew palmowych i pordzewiałych pralek. Wszędzie widać też nienawistne napisy-groźby wymalowane czarnym sprejem.

Znikły gdzieś roje zaciekawionych dzieci, które często nie odstępują na krok żołnierzy amerykańskich; nie widać też gromadek sąsiadów, zwykle przesiadujących razem przed domami w gorące świąteczne popołudnia.

W jednym z kwartałów dzielnicy kilka pozostałych tam jeszcze rodzin szyickich mówi, że ci, co uciekli, usłuchali pogróżek rebeliantów sunnickich, wymalowanych na murach. Większość jest zbyt przerażona, by podać swe nazwiska.

"To jest tylko jeden kwartał. Można sobie wyobrazić, co się dzieje gdzie indziej - powiedział sierżant Feliciano Cruz, który ocenia, że w części Dory patrolowanej przez jego drużynę porzuconych jest 10-15 procent domów. - Nie sądzę, żeby szybko zapanował tu spokój".

Dora ma około 500 tysięcy mieszkańców: arabskich sunnitów, szyitów i chrześcijan. Większość ludności stanowią sunnici. Napięcie na tle wyznaniowo-politycznym jest najsilniejsze w zachodniej, biedniejszej części Dory.

Władze irackie oceniają, że w całym Bagdadzie i w innych miastach kraju fala przemocy wzniecona przez fanatyków szyickich i sunnickich po 22 lutego, kiedy ekstremiści zniszczyli szyicki Złoty Meczet w Samarze, skłoniła do ucieczki dziesiątki tysięcy Irakijczyków. Większość nowych uchodźców stanowią szyici, ale strach wypędza także sunnitów i chrześcijan. Wszyscy oni przenoszą się do dzielnic lub miejscowości zdominowanych przez ich społeczność.

Z powodu sekciarskich porachunków patrole amerykańskie w Dorze nie tylko tropią rebeliantów, lecz także liczą porzucone domy i szukają sekciarskich wichrzycieli.

Niekiedy żołnierze USA wyruszają na patrol razem z policjantami lub komandosami irackiego MSW, którzy - jak na to liczą Amerykanie - przejmą kiedyś odpowiedzialność za bezpieczeństwo.

Część dowódców amerykańskich mówi, że siłom irackim łatwiej jest zwalczyć przemoc na tle wyznaniowym, bo znają teren i miejscowe zwyczaje. Jednak żołnierze USA widzą, że wielu Irakijczyków nie ufa funkcjonariuszom MSW.

Do niedawna aż 97 procent policjantów i żołnierzy działających w tej części Bagdadu stanowili szyici, podejrzewani o organizowanie antysunnickich szwadronów śmierci. Dopiero ostatnio w szeregach policji i wojska pojawiło się więcej arabskich sunnitów.

Podczas jednego z niedawnych patroli żołnierze USA zaglądali po kolei na wszystkie podwórka, aby ustalić, które domostwa są opuszczone. Te, których mieszkańcy znikli, znaczyli kolorowymi symbolami. Po kilku dniach mieli wrócić i sprawdzić, czy w domach tych nie ukrywają się rebelianci.

Przemoc dotknęła wszystkie społeczności Dory, do niedawna zgodnie żyjące w tej zamożnej dzielnicy willowej i handlowej.

Co najmniej na jednej chrześcijańskiej świątyni asyryjskiej widać ślady eksplozji bomby samochodowej, a część meczetów, nawet w spokojniejszych kwartałach, jest otoczona zwojami drutu kolczastego. Na dachach niektórych meczetów widać stanowiska obronne wzniesione z worków z piaskiem.

Przy jednej z ulic szyicka rodzina ładowała do auta dobytek, którego w pośpiechu nie zdążyła zabrać z sobą, gdy uciekła stąd w lutym.

"Opuściliśmy dom ze względów bezpieczeństwa dwa miesiące temu - powiedział Husajn, wąsaty mężczyzna z plemienia Chalidich. - Mam trzy córki, nie mam ani jednego syna i chcę uratować rodzinę". Żona Husajna prosiła, by nie podawać jego nazwiska.

Groźby, które wystraszyły tę i inne rodziny, są nadal czytelnie anonsowane. Niektóre napisy głoszą po prostu "ŚMIERĆ SZYITOM". Wiele potępia szyickich duchownych. Nie brakuje wyzwisk skierowanych przeciw komandosom irackiego MSW.

Część żołnierzy amerykańskich uważa, że przemoc jest dziełem radykalnej mniejszości. Dowódcy przyznają, że groźba wojny domowej jest realna, ale mówią, iż wojska USA potrafią ją okiełznać.

"Ogromna większość (Irakijczyków) zajmuje postawę wyczekującą. Niektórzy mówią, że wojna domowa już trwa, ale sądzę, iż uczestniczy w niej bardzo niewielu ludzi" - powiedział porucznik piechoty morskiej Chance Puma. (PAP)

xp/ ro/ 0384

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)